Podobno Tusk nie pojawił się, bo ważniejsza była dla niego promocja jego książki pt. „Szczerze”. Tytuł książki sugeruje, że do tej pory Tusk szczery nie był i łgał jak najęty. Od teraz ma się to zmienić, a w książce wywalił prosto z mostu co o tym wszystkim myśli.
Amerykański satyryk Jon Stewart komentując wypowiedzi innego Donalda stwierdził kiedyś, że „nikt nie dorzuca słowa „szczerze” dopóki nie zaczyna świadomie kłamać”. Załóżmy jednak, że Tusk pokazał w tej książce jaki jest naprawdę. I ta prawda jest alarmująca.
Nie, nie chodzi o to, że jest nudny. U polityka to nie grzech. Nie chodzi też o to, że nie przeczytał własnej książki przed wydaniem. Nie chodzi nawet o grafomanię i egzaltację sugerującą, że rządził nami facet o duszy pokrewnej Magdalenie Ogórek. Co bardziej kuriozalne cytaty z książki, w których Tusk w których Tusk nie umie usiąść, jeżeli nie ogląda przy tym obrazów i nie puszcza symfonii znajdą państwo w mediach. Na marginesie, ktoś znający się na muzyce (ja mam drewniane ucho) zwrócił mi uwagę, że słuchanie symfonii na komórce to siara. I nijak nie pasuje do wszystkiego, w czym nurza się w tej książce pan Tusk.
Na to, co w „Szczerze” najbardziej alarmujące zwrócił mi uwagę kolega z redakcji. Donald Tusk, niemal na każdej stronie tej książki pije alkohol. Przepraszam, pić to mogę ja i inni potomkowie chłopów pańszczyźnianych. Tusk nie pije. On się delektuje. Nawet nie wiem czym, bo będąc prostym chłopakiem z prowincji z alkoholi rozróżniam piwo, wino i wódkę. Tusk bierze do ust rzeczy, których ja nie umiem poprawnie napisać.
Donaldzie Tusku, nie idź tą drogą. Musisz z tym walczyć! Zacznij od tego, by wykonać najprostsze czynności (siedzenie, oglądanie obrazków) bez alkoholu. Jeżeli cię przy tym czymś raczą, wypluj. Możesz do kieliszka, byleś pamiętał o wyprostowanym, małym palcu. Podobno tak jest bardziej dystyngowanie.