– Na czym polegać ma szantaż, o którym pan mówi?
– Dziś faworytem jest Andrzej Duda, jesienią po tym poparciu może nie być śladu. Dlatego Kaczyński chce dać pewne ultimatum opozycji. Zrobić wrażenie, że naprawdę doprowadzi do wcześniejszych wyborów, jednocześnie wysyła sygnały o możliwym przesunięciu wyborów, ale na przyszły rok. To by było racjonalne rozwiązanie. Bo dałoby czas i rządowi, i opozycji, wybory odbyłyby się w zupełnie innej sytuacji.
– Ale to dziś Andrzej Duda bije rekordy poparcia. Po co dawać ultimatum, skoro – czego boi się opozycja – Andrzej Duda może wygrać już w pierwszej turze?
– W ostateczności, jak nie nastąpi gwałtowny wzrost zachorowań, a z opozycją nie doszłoby do porozumienia, Kaczyński spróbowałby przeprowadzić wybory. Ale zdaje sobie sprawę, że to ruletka. Wielu ludzi mogłoby do wyborów nie pójść, byłby problem z zapełnieniem list wyborczych. Przy niskiej frekwencji faworytem jest Duda, ale ostateczny wynik jest niewiadomą. Dlatego prezes wysyła sygnał: Wybory w maju są niezagrożone. Chyba, że się dogadamy i zgodzicie się przełożyć głosowanie na przyszły rok.
Dlaczego PiS tak chce tych wyborów? Andrzej Stankiewicz: Ruletka i szantaż Kaczyńskiego
„Super Express”: – Trwa pandemia, szczyt zachorowań dopiero przed nami, tymczasem partia rządząca prze do wyborów. W Sejmie przyjęto nawet zmiany w prawie wyborczym o głosowaniu korespondencyjnym. A jednocześnie coraz więcej jest głosów, że wyborów jednak nie będzie? Andrzej Stankiewicz, publicysta Onet.pl: – Mamy do czynienia ze swoistym szantażem ze strony prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Prezes doskonale zdaje sobie sprawę, że wybory w maju są ryzykowne także dla niego. Bo większość ludzi na głosowanie nie pójdzie. Jednak ma też świadomość, że wprowadzenie stanu wyjątkowego oraz przesunięcie wyborów na jesień, może sprawić, że odbędą się one w momencie, gdy epidemia może ustąpi, ale nadejdzie najmocniejsze uderzenie gospodarczego kryzysu. A wtedy za ów kryzys ludzie odpowiedzialnością obarczą rządzących.