Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

DEBATA PREZYDENCKA Tomasz Walczak: Debata ratuje kampanię Komorowskiego

2015-05-18 0:29

Pierwsza debata prezydencka za nami. Kto oglądał mógł się zdziwić, bo kandydaci jakby zamienili się miejscami. Nudny, bez charyzmy i polotu Bronisław Komorowski nagle stał się rześki, rzutki, bardziej naturalny i bardziej agresywny niż Andrzej Duda. W wyborach, w których o wyniku decydują kwestie estetyczne i emocje, to solidny zastrzyk dla urzędującego prezydenta.

Debata była brutalną wymianą ciosów między oboma kandydatami. Bronisław Komorowski czuł się w tej bezpośredniej walce jakby lepiej. Jego głos brzmiał dużo bardziej zdecydowanie niż uładzonego i nieco przygaszonego Andrzeja Dudy. Nawet kiedy prezydent opowiadał niestworzone historie o najlepszym z możliwych światów jakim jest III RP czy kiedy przekonywał, że JOW-y to cudowne lekarstwo na bolączki demokracji, wypadał w tym bardziej przekonująco niż kandydat PiS. Ten sprawiał wrażenie bardziej spiętego, wręcz paraliżująco spokojnego. Choć obaj kandydaci mówili wyuczonymi formułkami, w ustach Komorowskiego brzmiały one naturalniej niż u Dudy. Urzędujący prezydent częściej zmuszał kontrkandydata do przejścia do defensywy. Widać było w tej debacie różnicę doświadczenia i cwaniactwa politycznego, które pozwalało Komorowskiemu lepiej reagować na zaczepki Dudy i sprawniej wyprowadzać kontrataki..

Debata prezydencka pokazała, że kiedy prezydentowi daje się mało czasu na wypowiedź, potrafi być bardziej przekonujący, niż wtedy, gdy przez kilkanaście minut nudzi swoimi przemówieniami, na których usypiają nawet najtwardsi zawodnicy. Z kolei Andrzej Duda niczym nie zaskoczył. Wypadł raczej blado i nieprzekonująco. A przecież to o nim mówiło się, że jest bardziej żywotny, bardziej wyrazisty i potrafi się lepiej sprzedać. Ta debata miała być gwoździem do politycznej trumny Komorowskiego. Może się okazać, że będzie początkiem jego odrodzenia w tej kampanii, która, co tu dużo mówić, była do tej pory po prostu fatalna.