Kilka dni dyskusji o przyszłym budżecie UE i ramach planu pomocowego dla unijnych gospodarek toczyło się m.in. wokół powiązania wypłaty unijnych funduszy z kwestiami praworządności. Ziobryści jakiekolwiek zapisy na ten temat w konkluzjach szczytu uważali za zdradę. „Weto albo śmierć”, „trzeba bronić polskiej niepodległości”, „nie damy odebrać sobie przymiotów suwerenności” – dało się usłyszeć z ust krewkich zauszników szefa Solidarnej Polski. Po tym, kiedy już porozumienie podpisano, a Mateusz Morawiecki przekonywał, że udało się kwestie praworządności oddzielić od unijnych pieniędzy, ziobryści między wierszami przekonują, że to nieprawda.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Szczyt unijny sukcesem rządu? "Jeszcze nigdy Polska nie dostała takich pieniędzy" - mówi minister ds. europejskich
Nie od dziś wiadomo, że Morawiecki i Ziobro mają ze sobą na pieńku. Odkąd Morawiecki został premierem, Ziobro toczy z nim nieustanną walkę o wpływy – od politycznych po biznesowe w spółkach Skarbu Państwa. Odkąd ziobryści urośli w siłę w nowym rozdaniu parlamentarnym, poczuli swoją siłę i odgrywają w ramach Zjednoczonej Prawicy rolę największych radykałów, ścigając się na ekstremizm z Konfederacją. Kiedy Morawiecki opowiada o stabilizacji, Ziobro wzywa do kolejnych fal pisowskiej rewolucji. Kiedy Morawiecki jeździł po Polsce, wspierając kampanię Dudy, Ziobro podejrzewany był w samym PiS o sypanie piachu w jej tryby. Kiedy premier zajmuje się swoimi obowiązkami, minister sprawiedliwości rozbudowuje lokalne struktury.
Za Morawieckim stoi autorytet Jarosława Kaczyńskiego i to prezes w wewnętrznych sporach koalicyjnych broni premiera. Jak po szczycie, który uznał za ogromny sukces Morawieckiego, godny reelekcji Andrzeja Dudy. Wydaje się, że to w nim widzi przyszłość PiS. A Ziobro? Być może widzi siebie w roli jednego z sukcesorów Kaczyńskiego, kiedy ten uda się na zapowiadaną co jakiś czas emeryturę. Ale raczej nie w ramach PiS, a w ramach budowania własnego ugrupowania na gruzach pisowskiego monopolu na prawicy. Pytanie tylko, czy Zjednoczona Prawicy jest na tyle pojemna, by było w niej miejsce na rosnące ego Ziobry. Bo może się okazać, że jego nieposkromionych ambicji nie wytrzyma.