mirosław skowron

i

Autor: "Super Express"

Czy Zandberg zostanie kobietą? - o ostatniej nadziei lewicy Mirosław Skowron (Opinie SE)

2019-12-09 9:04

Przed weekendem byłem przekonany, że napiszę komentarz o debacie prawyborczej w Platformie. Kiedy posłuchałem czym się różnią i co mają do zaproponowania kandydaci uznałem jednak, że naprawdę wszystko jedno które z nich przegra z Andrzejem Dudą. Na co dzień więcej autentycznego, antypisowskiego i partyjnego zapału wykazuje od nich prowadzący debatę dziennikarz Szubartowicz (z tej „niepartyjnej, dawnej TVP”, pamiętacie?). I większy sens byłby wystawić jego.

Przed debatą wydawało mi się, że Jacek Jaśkowiak startuje, żeby nieco się ogólnopolsko podpromować. I może kiedyś wystartować na serio. Z tego powodu władze Platformy przerażone wizją jego starcia z charakteryzującą się pewną „ogólnością” sądów i wypowiedzi panią Kidawą-Błońską miały uznać, że trzeba ograniczyć debaty do jednej (miały być trzy). Bo inaczej Kidawa polegnie.

Po debacie mam pewność, że naprawdę chodziło tylko o to, by odsunąć w czasie dyskusję i wybory na przewodniczącego PO. Debatą zachwyceni są tylko ci, którzy za bycie w Platformie bądź z Platformą biorą pieniądze (posłowie, radni, działacze i pracownicy). Oni zachwyceni być muszą. I teraz upominają „malkontentów” nie rozumiejąc, dlaczego nawet najwierniejsi kibice PO narzekają. Podpowiem: narzekają, bo nie biorą za to pieniędzy. Możecie albo poszerzyć listę płac, albo organizować autentyczne debaty i prawybory.

W cieniu prawyborów w PO, swojego kandydata miała też szukać „trzecia siła”, czyli lewica. Podobno zadecydowała niezbyt lewicowo, bo po seksistowsku, że kandydat może być wyłącznie właściwiej płci. Wszystko jedno kto, byle kobieta.

Jest dla mnie nawet szokujące, jak szybko po powrocie do Sejmu lewica ponownie chce wrócić do roli szóstej lub siódmej siły i pakuje się w te same kłopoty. Naprawdę doświadczenie z Magdaleną Ogórek albo Barbarą Nowacką nikogo tam niczego nie nauczyło?

Wszyscy wiedzą, ale nikt nie chce tego powiedzieć, że jedyną osobą z lewicy mająca na czym budować i mogącą uzyskać w wyborach niezły wynik jest Adrian Zandberg. Rozumiem, że towarzyszom z SLD nie bardzo pasuje, bo leje za mało łez za emeryturami dla ubeków i Armią Czerwoną, ale lewicę można jeszcze uratować.

Widziałem kiedyś na Eurowizji Conchitę Wurst. Cała lewica fetowała jej „odwagę i styl”. Nie widzę zatem powodu, dla którego „kandydatką na prezydentkę” z lewicy nie miałby być Adrian Zandberg. Będą fetować i jego. Byle zadeklarował, że akurat w najbliższych sześciu miesiącach czuje się kobietą.