- Trump i Putin w Anchorage: Czy dojdzie do zamrożenia wojny w Ukrainie?
- "Pełzająca Jałta": Rosja chce uznania mocarstwowego statusu i końca sankcji
- Putin gra na wielu fortepianach – nowa elita Kremla kusi Zachód
- Rosja gra o symboliczne uznanie swojej mocarstwowej roli – Anchorage to etap tej gry
Rozmowy Trump-Putin nie skończą tej wojny
„Super Express”: - W piątek w Anchorage na Alasce Donald Trump spotka się z Władimirem Putinem, by rozmawiać o wojnie w Ukrainie. Dość powszechne jest poczucie, że Anchorage może być drugą Jałtą. Pan też się tego obawia?
Dr Michał Sadłowski: - Myślę, że takiego formatu wydarzenia jakim były konferencja w Jałcie raczej nas nie czeka. Wojna Rosji z Ukrainą ciągle trwa i wydaje się, że daleka jest od zakończenia. Ukraińskie siły zbrojne z problemami, ale odpierają nacisk sił rosyjskich. Z drugiej strony Rosja, choć ma coraz większe problemy wewnętrzne, nadal wykazuje wolę walki. Ten konflikt nadal jest nierozstrzygnięty militarnie.
- I piątkowe rozmowy Trumpa i Putina tego nie zmienią?
- Same rozmowy mogą jedynie zamrozić ten konflikt lub wytyczyć drogę do jego zamrożenia. Oficjalne media rosyjskie wyrażają pewną nadzieje, że przygotowany będzie jakiś dokument czy komunikat, który będzie wskazywał, na jakich warunkach do takiego zamrożenia może dojść. Z drugiej strony, jest taka narracja wskazująca na to, że tak naprawdę to będzie swego rodzaju spotkanie zapoznawcze. W tym sensie, że Trump będzie chciał na żywo znów zobaczyć Putina i dopytać go o pewne kwestie i postawić swoje warunki.
"Pełzająca Jałta": Trump godzi się na Rosję jako mocarstwo
- Czyli raczej nie powinniśmy spodziewać się w ten weekend dramatycznego wywrócenia porządku międzynarodowego?
- Znaczy tak, mamy do czynienia z pewnego rodzaju pełzająca Jałtą. W tym sensie, że Trump zaakceptował rządy Putina. Nie neguje ich. Zredukowano wsparcie dla rosyjskiej opozycji. Nie neguje też miejsca Rosji w świecie mocarstw. Nie chce wyeliminowania Rosji z tego świata. Polityka Donalda Trumpa wskazuje na to, że on godzi się na Rosję mocarstwową. Może nie na supermocarstwową, ale na mocarstwową jak najbardziej. I ta oferta, która leży na stole, nadal jest dość hojna dla Putina.
- Taką hojną ofertą może być to, co niektórzy wieszczą – że Trump i Putin dogadają się prędzej czy później na wariant koreański – brak traktatu pokojowego i wspomniane przez pana zamrożenie konfliktu na lata?
- Od kilku miesięcy docierały do nas informacje, że Stany Zjednoczone są gotowe uznać, że Rosja może zatrzymać terytoria, które do tej pory okupuje. Dodatkowo Amerykanie są gotowi znieść sankcje, które wprowadziły wobec Rosji. Przedmiotem dyskusji jest to, czy Amerykanie wymuszą na Europejczykach zniesienie sankcji wobec Rosji. Wariant koreański, o którym pan mówi, jest więc jak najbardziej możliwy. Natomiast jest jeden problem w tych założeniach amerykańskich.
- To znaczy?
- To wszystko dla Putina mało. Samo zaangażowanie Rosji w tę wojnę jest ogromne. Owszem, jej straty – ludzkie i materialne – są niezwykle odczuwalne. Niemniej, wiele jest w Rosji środowisk, które są beneficjentami wojny, władza ideologicznie odtworzyła koncepcję państwa wojowniczego. Kreml jest więc w stanie kontynuować ten konflikt. No i oczywiście też są zobowiązania międzynarodowe Rosji wobec takich partnerów jak Chiny. Putin obawia się, że ewentualne zamrożenie wojny, będzie rozmrożeniem polityki wewnętrznej.
Trump wie, jak rozmawiać z bandytami
- Bo sens trwania reżimu Putina to ciągła wojna z Zachodem?
- Pamiętajmy, że polityka w Rosji nie umarła na ołtarzu wojny. W przyszłym roku odbędą się wybory do Dumy. Partia władzy, Jedna Rosja, będzie bazowała na rosyjskim konserwatyzmie socjalnym i będzie chciała wskazywać, że Rosja odbudowuje chrześcijański świat w porozumieniu ze Stanami Zjednoczonymi. Bo całe te rozmowy toczą się w ramach takiej otoczki ideologicznej. Natomiast chyba tylko Putin i jego najbliższe otoczenie wiedzą, co wybiorą. A może nawet oni sami jeszcze nie wiedzą.
- Wybitna amerykańska eksperta od Rosji i niegdyś współpracowniczka Trumpa Fiona Hill wielokrotnie wspominała, jak wyglądało jego spotkanie z Putinem, gdzie rosyjski przywódca pokpiwał sobie z amerykańskiego prezydenta, pozwalał sobie na komentarze, które gubiły się gdzieś w tłumaczeniu i Trump nie rozumiał całej złożoności tej rozmowy. Brak wiedzy otoczenia Trumpa na temat Putina i rosyjskiego sposobu prowadzenia negocjacji może być problemem tych rozmów?
- Owszem, w otoczeniu Trumpa brakuje osób, które znają Rosję pod względem kulturowym, językowym i być może nawet stylu negocjacyjnego. Z drugiej strony, Trump ma jednak coś, co umyka analitykom czy rosjoznawcom. To znaczy, Trump potrafi jednak rozmawiać z bandytami. Wysyła swojego zaufanego człowieka Steve’a Witkoffa, który jest krytykowany, bo nie ma doświadczenia dyplomatycznego. Ale jednocześnie ze świata dyplomatycznego docierają informacje, że Witkoff potrafi doskonale nawiązywać relacje, zwłaszcza z dyktatorami i potrafi bardzo w prostych słowach przekazać swoim rozmówcom narrację Trumpa, ale także przekazać to, co mówią jego interlokutorzy. Jest takim gościem, który może wszędzie wjechać, zwłaszcza na autorytarne dwory. To buduje jakąś platformę dla rozmowy. Trump potrafi zaś być chamski, potrafi udawać osobę niespełna rozumu i nieprzewidywalną. A tego Rosjanie wciąż się obawiają.
Putin chce osobiście wpłynąć na Trumpa
- Ale mogą się cieszyć, że Trump w ogóle chce się z Putinem spotkać. To już ich sukces?
- Tak, Rosjanom bardzo zależało na doprowadzeniu do spotkania Putina z Trumpem. Putinowi chodzi przede wszystkim o to, żeby zamanifestować wyjście z międzynarodowej izolacji, żeby pokazać swoją legitymację do władzy. I przede wszystkim, żeby spróbować przekonać osobiście Trumpa albo do podjęcia nawet jakichś cząstkowych, korzystnych dla siebie decyzji lub spowodować, że zacznie się wahać.
- Czar Putina może zadziałać?
- Myślę, że największym zagrożeniem jest choćby to, że Trump będzie potrzebował sukcesu politycznego i pójdzie na pewne ustępstwa. Można obawiać się też, że uzna, iż Rosja jest na tyle zmęczona tym konfliktem, że samo jego zamrożenie i później rozmrożenie sankcji może spowodować, że rosyjskie elity odciągną Putina od kolejnej inwazji i dogrywki na Ukrainie.
- To słuszne kalkulacje?
- Mam wrażenie, że obecna amerykańska elita władzy zakłada, że wokół Putina jest już nowe pokolenie elit, zwłaszcza w świecie biurokracji i biznesu, która patrzy na świat inaczej i która będzie w stanie porzucić zbrojny imperializm, jeżeli nie będzie odrzucona przez Zachód, ale wpięta w świat zachodnich elit finansów oraz politycznych. Takim wyraźnym symbolem jest Kiriłł Dmitrijew, który jest specjalnym przedstawicielem Putina, a który, jak wielu sądzi, ma zmylić Amerykanów i pokazać im, że to tacy ludzie jak on będą beneficjentami porozumienia z Trumpem, to oni będą wielkimi sojusznikami Amerykanów i będą chcieli zdystansować Rosję od Chin. A przecież to jeden z celów, które stawia sobie administracja Trumpa. Rosjanie grają więc na bardzo wielu fortepianach i myślę, że może nazwać pełzającą Jałtą.
Rozmawiał Tomasz Walczak