Tragedię sprzed 30 lat wspomniał portal Onet.pl. 7 października 1994 r. zakopiankę pokrył śnieg z deszczem. Warunki pogodowe nie sprzyjały jeździe - padał deszcz ze śniegiem, wcześniej na drodze powstały śnieżne koleiny. W pewnym momencie (ok. godz. 17.30 w Krzeczowie koło Rabki-Zdrój) doszło do zderzenia czołowego sejmowego mikrobusa z ciężarówką. Ford Transit wjechał w tylne osie naczepy ciągnika siodłowego, ciężarówka stanęła w poprzek drogi. Mikrobus się od niej odbił i uderzył w skarpę. Kierowca volvo był trzeźwy, jechał prawidłowo. - Na prostym odcinku drogi naczepę volvo zarzuciło tak, że stanęła w poprzek jezdni. Ford nie miał dokąd uciec – relacjonował wówczas w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden ze świadków wypadku na zakopiance. - Nagle zobaczyłem, jak coś wpada na skarpę. Chwilę potem wszyscy się zatrzymali i zaczęliśmy wydobywać kobietę, która krzyczała »ratunku!« – opisywał.
Zobacz: Nowy sondaż prezydencki. Jeden z kandydatów może się załamać! "Stale równa w dół"
Na miejscu zginęło czterech posłów: Halina Licnerska z Unii Pracy, Wanda Sokołowska z SLD, Maria Trzcińska-Fajfrowska z Unii Demokratycznej oraz Marian Korczak z PSL. W drodze do szpitala zmarł zatrudniony w Kancelarii Sejmu 38-letni kierowca Andrzej Włodakow. Wypadek sejmowego forda przeżyła jedynie sekretarz sejmowej Komisji Polityki Społecznej Mirosława Rudnowska. Tylko ona oprócz kierowcy miała zapięty pas bezpieczeństwa.
- Zmarli posłowie wywodzili się z różnych opcji politycznych, byli członkami różnych klubów parlamentarnych, ale łączyła ich wspólna praca i połączył ich, niestety, wspólny tragiczny los. Wszyscy mamy poczucie straty, jaką poniósł Sejm. Utraciliśmy oddanych swej pracy, doświadczonych parlamentarzystów, kolegów i przyjaciół - mówił na pierwszym posiedzeniu po wypadku ówczesny marszałek Sejmu Józef Oleksy.
Rok po tragedii w Krzeczowie stanął pomnik poświęcony parlamentarzystom. W lutym 1996 r. zmarli posłowie zostali odznaczeni przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżami Oficerskimi Orderu Odrodzenia Polski. Pracownik Kancelarii Sejmu Andrzej Włodakow otrzymał Złoty Krzyż Zasługi.
O tragedii, przeszło 20 lat później, w rozmowie z Onetem mówił ówczesny poseł Tadeusz Iwiński. Jak wspominał:
- Jeżeli sięgam pamięcią, to nigdy, nie licząc katastrofy smoleńskiej, bo to było jednak coś innego, aż tyle osób nie zginęło w tego typu wypadku. To były osoby z różnych klubów poselskich. Taka rzecz bardzo łączy posłów. Zwłaszcza że w przypadku tej tragedii nie ma mowy o żadnych wątkach politycznych