Kampania wyborcza, w której dwie największe siły polityczne unikają bezpośredniego spotkania swoich liderów czy choćby pojedynku ekspertów, to zaprzeczenie demokracji. Taka debata najzwyczajniej należy się Polakom, którzy mają prawo poznać prawdziwe poglądy polityków i ich plany, bo przecież nie dowiedzą się tego z lukrowanych spotów wyborczych.
Dotychczasowe debaty (m. in. Tusk - Pawlak czy ta o stanie zdrowia zorganizowana przez TVN24) były porażająco nudne. I przyznam, że niewiele z nich zapamiętałem. No, może poza kuriozalną wypowiedzią minister zdrowia Ewy Kopacz na temat tego, dlaczego w szpitalach tak długo trzeba czekać na zabiegi ("Nie ustawia się kolejka do sklepu, w którym półki świecą pustkami"). Najwyraźniej pani minister zapomniała, że pod pustymi i brudnymi sklepami za komuny ustawiały się gigantyczne kolejki. Kolejki w szpitalach nie świadczą o wysokiej jakości świadczonych tam usług, ale o tym, że tych usług jest zbyt mało.
Wierzę, że Debata Tusk - Kaczyński taką nudą wiać nie będzie i przyciągnie przed telewizory znacznie więcej wyborców (w tym tych niezdecydowanych). A to może przyczynić się do zwiększenia wyborczej frekwencji, która u nas wypada tak słabo. Czekam więc z niecierpliwością na to spotkanie.