Tadeusz Płużański: Czego powinniśmy zazdrościć II RP

2011-08-20 4:00

Niewiele osób zwróciło uwagę na to, że III RP ma już więcej lat niż II RP. Które z naszych państw wypadło lepiej? Zdaniem znanego historyka Adama Zamoyskiego na tle poprzedniczki III RP odpuściła po prostu wiele ważnych sfer. To niestety jest prawda.

Inaczej niż współczesna Polska - II RP musiała budować swoje instytucje praktycznie od nowa. Wielkim udanym przedsięwzięciem okazało się scalenie w jeden organizm trzech dawnych części Rzeczpospolitej, rozdzielonych rozbiorami. A pamiętać należy, że nie tylko rzecz tak istotna jak waluta we wszystkich krajach była różna, różne były nawet tory kolejowe. Mimo to szybko udało się stworzyć sprawnie działający aparat administracji, zarówno centralnej, jak i lokalnej. I nie trzeba było do tego takiego rozrostu biurokracji, z jakim mamy do czynienia dziś. Wówczas mieliśmy prawdziwie tanie państwo. I choć było słabsze niż dziś, potrafiło pokonać potężny kryzys lat 30.

Ale od początku. Gdy już wywalczyliśmy granice, władze II RP zabrały się do reformowania gospodarki, też bardzo zróżnicowanej w zależności od zaboru. Wielkim kłopotem były zniszczenia wojenne.

Nam było łatwiej

Tego całego bagażu III RP nie miała, przeciwnie - odziedziczyliśmy państwo-bankruta, ale zwarte administracyjnie, terytorialnie i narodowo, co też powinno pomagać w reformowaniu. Nie miała też (i nie ma) problemów z napływem kapitału zachodniego, podczas gdy zagraniczne inwestycje w II RP należały raczej do rzadkości, gdyż ówczesną Polskę postrzegano na ogół jako "państwo sezonowe". Niemały kłopot stanowił też niewielki dostęp do morza i brak portu, który mógłby obsługiwać handel zagraniczny (Wolne Miasto Gdańsk zdominowane przez żywioł niemiecki nie mogło pełnić takiej roli).

W 1924 r. minister Władysław Grabski założył Bank Polski, co jednocześnie doprowadziło do usunięcia z Polski Deutsche Banku. W III RP trend jest odwrotny - 90 proc. rynku przejęły banki zagraniczne. Powołanie przez Grabskiego polskiego banku było jednym z elementów reformy walutowej. Ta skomplikowana operacja nie tylko uratowała Polskę przed katastrofą gospodarczą, ale doprowadziła do takiego wzmocnienia złotówki, że stała się ona jednym ze stabilniejszych i solidniejszych pieniędzy w Europie. Porównując reformę Grabskiego do najsłynniejszej reformy III RP - sygnowanej przez Leszka Balcerowicza, stwierdzić trzeba, że ta ostatnia co prawda wyprowadziła Polskę z niewydolnego systemu nakazowo-rozdzielczego, ale spowodowała trwającą do dziś pauperyzację znacznej części społeczeństwa.

W odpowiedzi na problem z dostępem do morza wybudowano nowy port w Gdyni (w ekspresowym tempie kilku lat mała wioska rybacka stała się wielotysięcznym miastem). Podobne sukcesy osiągnięto w przypadku przemysłu, przede wszystkim za sprawą budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Dzisiejszy przemysł, odziedziczony w strasznym stanie po PRL, został w dużej części zlikwidowany albo sprzedany obcemu kapitałowi. Podobny los spotkał polskie stocznie, kopalnie, huty, a nawet gazety (teraz czas na szpitale), czyli większość państwowych przedsiębiorstw. Nie trzeba być ekspertem ekonomicznym, żeby stwierdzić, że porównanie w tych kwestiach II i III RP zdecydowanie wypada na korzyść tej pierwszej. Wtedy się budowało, dziś się zamyka. Wystarczy spojrzeć na gospodarki Portugalii, Grecji, czy Hiszpanii, które przed wojną były porównywalne z naszą - jak bardzo cofnęliśmy się w rozwoju ekonomicznym. Zrzucanie winy na rządy komunistyczne tylko częściowo może wytłumaczyć dzisiejszą rabunkową politykę "restrukturyzacyjną" i "prywatyzacyjną". Przecież gospodarka została "uwolniona" 22 lata temu!

II RP doświadczyła dwóch systemów rządzenia: parlamentarnego do 1926 r. oraz prezydenckiego, który dryfował w kierunku autorytarnym (nie mylić z totalitarnym). Dziś mamy rządy mieszane, parlamentarno-prezydenckie. Który najlepiej przysłużył się Polsce? Na łamach "Super Expressu" prof. Wojciech Roszkowski odpowiedział: "System instytucjonalny w państwie jest ważny, ale jego funkcjonowanie zależy w dużej mierze od sposobu sprawowania władzy oraz od kultury politycznej elit i społeczeństwa. Wszystkie systemy się sprawdziły, a zarazem mają ogromne mankamenty. Np. system parlamentarny cechuje brak sterowności władzy, a sanacyjny nie promował ludzi najsprawniejszych, lecz najlepiej podwiązanych do aparatu władzy - ten był bardziej skuteczny, ale nie zawsze bardziej sprawiedliwy. A w dzisiejszy system wbudowany jest konflikt między dwiema władzami wykonawczymi - rządem a prezydentem, dlatego jest najmniej skuteczny z nich wszystkich".

Oni wykorzystali szansę

Ale skupmy się na elitach - nieodłącznej składowej prawidłowo funkcjonującego państwa. Oddajmy jeszcze raz głos prof. Roszkowskiemu: "Czym różniły się elity przedwojenne od dzisiejszych? Wywodzące się z różnych zaborów elity polityczne były często krytykowane za nieumiejętność porozumienia. Jednak mimo wielu trudności pokolenie międzywojenne potrafiło zbudować państwo szybciej i skuteczniej niż obecne. II RP posiadała inteligencję wychowaną w duchu patriotycznym. Młodzież była uczona patriotyzmu i miłości do Ojczyzny od najmłodszych lat. To owocowało już podczas wojny polsko-bolszewickiej, a potem II wojny światowej". Zadajmy fundamentalne pytanie: Czy dziś w przypadku ewentualnego zagrożenia Polacy też potrafiliby stanąć w obronie Ojczyzny? Śmiem wątpić.

II RP, prócz odbudowy przemysłu, bankowości, rolnictwa czy edukacji (poziom nauczania był wyższy niż dzisiaj, choć wykształcenie zdobywali przeważnie ci, których było na to stać), dbała o rozwój klasy średniej, co miało mocne oparcie w narodowej własności - w III RP oba te pojęcia: klasa średnia i własność są niemal nieznane. Miała też wielu mężów stanu, by wymienić kilku: Piłsudski, Dmowski, Paderewski, Witos, Daszyński. A jakich możemy wymienić dziś?

Dziś coraz mniej myśli się i mówi o Polsce. Coraz większa jest natomiast irracjonalna tęsknota za PRL. Ale czy w II RP ktoś tęsknił za zaborami? I jeszcze jedno pytanie retoryczne: Czy w II RP zaborcom pozwolono dalej współrządzić? W III RP umożliwił to Okrągły Stół.

Wracając do naszych elit - jedno podobieństwo jest iluzoryczne. Bo choć zarówno w II, jak i III RP wykrystalizowały się dwa dominujące obozy polityczne (wówczas piłsudczykowski i endecki; dziś PO i PiS), to dzisiejsi politycy, pytani o swoje tradycje ideowe, szybko zmieniają temat.

I ostatnia sprawa - armia. Ta w II RP była coraz nowocześniejsza, choć jak wiemy nie mogła się porównywać do ówczesnych światowych potęg. Armia III RP jest niestety coraz bardziej przestarzała i zależna od wojsk "sojuszniczych", wykorzystywana do nie naszych wojen, zwanych "misjami pokojowymi" czy "stabilizacyjnymi". Można pokusić się o tezę, że gdyby dzisiejsza Polska miała wokół siebie dwa ekspansywne totalitaryzmy, upadłaby dużo wcześniej, nie doczekawszy umownych dwudziestu lat, a kampania wrześniowa trwałaby znacznie krócej.

I ostatni wniosek: pokolenie wyrosłe w II RP wykorzystało swoją szansę, choć oddało daninę krwi. O pierwszym pokoleniu III RP coraz częściej mówi się, że zostało zmarnowane.

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.