Stanisław Drozdowski: Czego nie wie Gowin

2012-08-21 4:00

W Polsce są prokuratury i sądy. Ale nie ma wymiaru sprawiedliwości, który uchroniłby Polaków przed oszustami takimi jak Marcin P. Tak w skrócie można skomentować wnioski po kontroli, jaką przeprowadził w Gdańsku minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Tak, wiem, że nie odpowiada on za prokuraturę, ale słuchając wczorajszych wyjaśnień Gowina w sprawie pracy sędziów, mogę sobie wyobrazić, co usłyszałbym od prokuratora generalnego w sprawie jego podwładnych. Bo gdyby pan Andrzej Seremet miał coś budującego do powiedzenia, to pewnie by już to ogłosił. Prawda?

A co powiedział minister Gowin? Że sędziowie nie naruszyli prawa, nie mieli powodu odwieszać wyroków Marcina P. ani kontrolować w momencie, gdy rejestrował nowe spółki, czy był skazany. Tyle że coś zupełnie innego twierdzi karnista i adwokat prof. Piotr Kruszyński (piszemy o tym obok). "Jeżeli jest przepis art. 18 Kodeksu spółek handlowych, który osobom karanym w sposób jasny zakazuje prowadzenia tego typu spółek, to sędzia ma obowiązek, aby sprawdzić, czy dana osoba nie ma na koncie żadnych wyroków".

To pytam, kto ma rację: minister czy profesor? I czy istnienie tego przepisu obliguje sędziów do sprawdzania karalności przyszłych prezesów i członków spółek? Przecież, że tak. Sędziowie są w sprawie Marcina P. tak samo niewinni jak prokuratorzy.

Bo mimo że KNF i Ministerstwo Gospodarki (czyt. str. 1 i 2) publikują kolejne dokumenty, z których wynika, że prokuratura nie chciała badać sprawy Amber Gold, to winnych umożliwienia działalności oszustowi z Amber Gold nadal nie ma.

Można odnieść wrażenie, że nawet dzielnemu ministrowi sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi, którego zapał do wyjaśnienia sprawy osłabł w drodze z Warszawy do Gdańska, jak i wszystkim innym funkcjonariuszom wymiaru sprawiedliwości zależy tylko na wyciszeniu sprawy, zgodnie z powiedzeniem "ciszej nad tą trumną".