W niedzielę miała miejsce promocja książki "Szczerze" autorstwa Donalda Tuska. Były premier i były przewodniczący Rady Europejskiej zaprezentował w niej własne spojrzenie na ważne kwestie europejskie, pozwolił zajrzeć czytelnikom za kulisy wielkiej polityki i poznania z bliska najważniejszych przywódców. Jest w niej dużo informacji, trochę plotek i niedyskrecji. Wiele spraw opisanych w książce ma wymiar osobisty, czego nie kryje polski polityk.
Pod datą 6 lutego 2015 roku były polski premier opisał swoje spotkanie z amerykańskim wiceprezydentem Joe Bidenem. Amerykański wiceprezydent chciał zrobić dobre wrażenie już na wstępie i podczas powitania przedstawił się nieco żartobliwie - powiedział, że nazywa się Joe Bideński. - Poznaliśmy się w Warszawie, gdzie odwiedził mnie, gdy byłem jeszcze premierem. Biden jest przemiły, bezpośredni i nieco gadatliwy" – napisał Donald Tusk. - Stara się być zawsze dobrze przygotowany do wizyt, ale czasem ma kłopot z detalami – dodał. I opisał w czym rzecz. W trakcie pierwszego spotkania amerykański polityk powiedział, że wciąż jest pod wrażaniem świetnego wystąpienia Donalda Tuska w Tbilisi podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję. "Patrzyłem tam na ciebie z wielkim uznaniem" – zaznaczył w rozmowie. Donald Tusk odparł: "Dziękuję Ci za komplement, Joe, ale mnie tam nie było. To był nasz prezydent Lech Kaczyński". Joe Biden był lekko zakłopotany. Na koniec spotkania potwierdził zaproszenie od Baracka Obamy do Waszyngtonu. Wizyta miała się odbyć w marcu, szybciej niż wcześniej planowano. "Moi doradcy są zaskoczeni, bo mój poprzednik nigdy nie dostał takiego zaproszenia. Są przekonani, że zdecydowała kilkuletnia dobra znajomość i moja proatlantycka reputacja" – stwierdził Donald Tusk.
CZYTAJ: Nie wykluczam startu w wyborach prezydenckich. Donald Tusk dla "Super Expressu"