- Cieszyłem się, jak kończyła się kampania. To niezwykle wyczerpujące – przyznaje były premier w kolejnym odcinku swojego programu "Alfabet Millera". I trudno mu się dziwić. Kampania wyborcza wymaga nie tylko strategicznego myślenia, ale i końskiego zdrowia. Leszek Miller mówi, że brał udział w około dziesięciu takich politycznych maratonach, a większością z nich nawet kierował.
- Obojętnie, jaka była kampania, w ostatni dzień napełniałem wannę gorącą wodą, stawiałem obok szklankę whisky albo butelkę piwa i powoli sącząc ten trunek, uciekało ze mnie całe kampanijne zmęczenie – opowiada z rozbrajającą szczerością.
Były premier dodaje, że zdarzało mu się zamknąć oczy i zasnąć w tak błogiej chwili. Dodaje jednak, że żona Aleksandra zawsze czuwała, by w porę obudzić zmęczonego męża. Spośród wszystkich kampanii, w których brał udział Miller, szczególnie zapamiętał rok 2001. To wtedy, pod jego przywództwem, Sojusz Lewicy Demokratycznej odniósł błyskotliwy sukces, zdobywając 41 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. - To był moment, kiedy wszystko się udało – wspomina z dumą Miller.
Leszek Miller, jako lider SLD, nie tylko poprowadził partię do zwycięstwa, ale także został premierem, co było ukoronowaniem jego politycznej kariery.
Przypomnijmy, że nowe odcinki „Alfabetu Millera” publikowane są w każdą niedzielę, o godzinie 10:00, na kanale YouTube „Super Expressu”. To nie tylko zbiór anegdot, ale też podróż przez kluczowe momenty polskiej historii, widziane oczami człowieka, który był ich uczestnikiem, a nawet współtwórcą.
