Kamila Biedrzycka: Rozmowa prezydenta z rosyjskimi komikami to wpadka czy skandal?
Włodzimierz Cimoszewicz: W pierwszej chwili parsknąłem śmiechem, a później zacząłem się zastanawiać jak do tego mogło dojść. Dziś już wiemy, że rozmowa była łączona przez sekretariat Kancelarii Prezydenta. Nie chcę się pastwić nad angielszczyzną pana Dudy, ale w tym sensie jest to istotne, że ktoś kto zna i ma osłuchany angielski ma pełną świadomość, że przynajmniej 90 proc. ludzi różnych narodowości ma bardzo charakterystyczny dla siebie akcent. Na pierwszy rzut ucha można rozpoznać Rosjanina, Francuza, Włocha. W piątej sekundzie tej rozmowy było wiadomo, że rozmawia z Rosjaninem, a nie Portugalczykiem, którym jest szef ONZ. Powinien był natychmiast na to zareagować. Mimo, że przydarzyło się to i Borisowi Johnsonowi i Emannuelowi Macronowi nie zmieniam zdania, że to jest kompromitacja wielu instytucji i wielu osób.
- Czyli?
- Kancelaria Prezydenta powinna natychmiast usłyszeć dzwonek ostrzegawczy kiedy przyszedł mail z prywatnej domeny. Sekretarz generalny ONZ nie posługuje się takimi adresami mailowymi. Po drugie, pracownik naszej misji przy ONZ w Nowym Jorku, który podobno dwukrotnie to opiniował pozytywnie, popełnił jakiś tragiczny błąd. Nie wiem na jakiej podstawie twierdził, że wszystko jest w porządku.
- Jak to świadczy o kondycji polskich służb specjalnych?
- W pierwszej kolejności źle to świadczy o profesjonalizmie Kancelarii Prezydenta i ludzi z MSZ. Problemem jest też to czy prezydent przestrzega elementarnych zasad tajności komunikacji. Kiedy 12 lat temu Barack Obama został prezydentem, to przez jakiś czas ciągle upierał się przy rozmowach z telefonu komórkowego. Posługiwał się rzekomo bezpiecznym, ale amerykańskie służby powiedziały mu, że nie wolno. Tak samo prezydentowi w czasie poruszania się po Polsce nie wolno rozmawiać przy wykorzystaniu jakiegokolwiek sprzętu, który nie szyfruje rozmów. Przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy jak rozwinięty jest światowy system inwigilacji i podsłuchu rozmów telefonów komórkowych. Trzeba mieć tego świadomość i nie wolno popełniać tak elementarnych błędów w zakresie bezpieczeństwa. A to jest zadanie służb.
- Jaki pana zdaniem był cel tego działania?
- Nie wykluczyłbym tego, że jest dwóch dowcipnisiów zarabiających na popularności ich video w serwisie YouTube, ale oczywiście może to być też element wojny hybrydowej. Paradoksalnie Rosjanom – a jestem przekonany o tym od 2005 r. - rząd PiS jest wygodny. Rząd rusofobiczny, który traci przez to wiarygodność jako współtwórcy europejskiej polityki wobec Rosji. Taki rząd nie jest traktowany poważnie. Jego opinie nie są brane pod uwagę przez europejskich partnerów, co jest dla Rosjan bardzo wygodne. Z ich punktu widzenia prezydent Duda jest lepszy niż prezydent Trzaskowski, który odbudowywałby relacje z partnerami z Unii Europejskiej. Gdyby to był element wojny hybrydowej, to świadomie nie zrobili tego przed wyborami żeby nie osłabiać szans Dudy. A zrobili to teraz żeby go ośmieszyć.
- Powiedział pan, że Andrzej Duda powinien był zareagować. W jaki sposób?
- Gdybym był na jego miejscu i po wspomnianym przeze mnie akcencie nabrał pewności, że nie rozmawiam z szefem ONZ, to po prostu przerwałbym bez słowa, wyłączyłbym telefon. Gdybym miał jakieś wątpliwości, to znalazłbym dyplomatyczny wykręt do uprzejmego przerwania rozmowy ze względu na ważne okoliczności. I natychmiast poleciłbym sprawdzenie tego połączenia. Jest sto sposobów na zachowanie w takiej sytuacji.
- Kto powinien ponieść konsekwencje?
- Nie spieszyłbym się w tej chwili ze wskazywaniem konkretnych osób. Ale takie są na pewno i w Kancelarii Prezydenta i nowojorskiej placówce Polski przy ONZ. Niestety przede wszystkim zawiódł system. Tupolewizm znowu daje o sobie znać. To taki neologizm, ale chyba wszyscy rozumieją o co chodzi… lekceważenie procedur, poczucie, że „jakoś to będzie”. Obsadza się stanowiska swoimi-miernymi i taki jest efekt.