Nie mają ani grosza, a dają na PiS
Zarobki posłów są naprawdę atrakcyjne. To 12 tysięcy złotych pensji i 4 tysiące nieopodatkowanej diety. Mimo to są parlamentarzyści, którym nie udało się nic zaoszczędzić i w ostatnich oświadczeniach majątkowych. W PiS to między innymi Olga Semeniuk-Patkowska, Ireneusz Zysk, Anna Baluch, czy Kazimierz Gołojuch. Oni także co miesiąc powinni przelewać na konto PiS tysiąc złotych, po tym jak PKW zakwestionowała sprawozdanie partii Jarosława Kaczyńskiego. Sprawdziliśmy, czy faktycznie tak się dzieję.
Płaczą i płacą
Posłowie PiS nawet nie próbowali stosować żadnych wymówek. Trzeba płacić, to płacą. O domowym budżecie trzeba było na chwile zapomnieć. - PiS potrzebuje pomocy, potrzebuje zasilenia finansowego. Składka to oczywiście ubytek w każdym budżecie domowym, bez względu na to, czy się ma oszczędności, czy się ich nie ma. W tym przypadku to jednak wyższa konieczność i w ogóle z tym nie polemizuję - wyjaśnia nam wszystko Olga Semeniuk-Patkowska. Z kolei u Ireneusza Zyski pojawiło się nawet cokolwiek dziwne i zaskakujące powołanie się na ofiarę przodków. - Jako człowiek, który czuje odpowiedzialność za Polskę, za suwerenność i za to, żebyśmy żyli w wolnym kraju, mając na uwagę ogromny wysiłek i daninę krwi poprzednich pokoleń, to radziłbym, żeby tak wspaniałe tytuły jak "SE" zajmowały się tym, że Tusk dewastuje Polską demokrację. Ja sobie poradzę, proszę się o mnie nie martwić jeżeli chodzi o kwestie finansowe. Damy radę - kwituje poseł Prawa i Sprawiedliwości. Nie wiadomo do kiedy parlamentarzyści PiS będą musieli płacić składkę.