Rzecznik chińskiego MSZ Wang Yi przemawiał w poniedziałek, 7 marca, na dorocznej konferencji prasowej podczas sesji parlamentu. Przekonywał, że przyjaźń między jego narodem a Rosją jest praktycznie nierozerwalna. "Niezależnie od zagrożeń związanych z niestabilną sytuacją międzynarodową Chiny i Rosja utrzymają swoją strategiczną determinację i będą dalej rozwijać wszechstronne partnerstwo i koordynację w nowej erze" - mówił. Jednocześnie zapewnił, że Chiny są gotowe współpracować przy mediacjach Ukrainy i Rosji - podaje PAP. "Zachęcanie do rozmów pokojowych jest jednym z dwóch głównych zadań stojących obecnie przed społecznością międzynarodową w sprawie Ukrainy. Drugim zadaniem jest zapobieganie dużym kryzysom humanitarnym" - powiedział i dodał, że zdaniem chińskich władz "działania humanitarne muszą być prowadzone w zgodzie z zasadą neutralności i bezstronności i nie mogą być upolityczniane". Chiński minister w swoim wystąpieniu odniósł się także do obaw, że Chiny „zrobią to, co Rosja zrobiła Ukrainie”, by siłą przejąć kontrolę nad Tajwanem. "Kwestie Tajwanu i Ukrainy zasadniczo się od siebie różnią i nie można ich porównywać, ponieważ Tajwan jest nieodłączną częścią terytorium Chińskiej Republiki Ludowej, a kwestia Ukrainy dotyczy sporu pomiędzy Rosją a Ukrainą" - uważa Wang Yi.
CZYTAJ TAKŻE: Rozdawał na ulicy leki i chleb, trafiła go kula wroga. Dramatyczna śmierć wójta spod Kijowa
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę spekuluje się, jaką rolę w wojnie odegrają Chiny. Tak naprawdę poparły tę wojnę, choć oficjalnie na razie się nie wychylają i czekają. "Na przestrzeni ostatnich trzech dekad, w trakcie których Federacja Rosyjska (FR) i Chińska Republika Ludowa (ChRL) zacieśniały współpracę (...) ich relacja przybrała de facto postać sojuszu" - czytamy w jednej z publikacji Ośrodka Studiów Wschodnich. Na razie jednak ten sojusz niczym konkretnym nie skutkuje.
CZYTAJ TAKŻE: Żona słynnego boksera do Rosjanek: "Nie puszczajcie do Ukrainy mężów i synów. Tutaj są mięsem armatnim"
Jak kilka dni temu pisał na Twitterze Jakub Jakóbowski, analityk OSW, jeden z autorów przywołanej analizy, dzieje się tak dlatego, bo oficjalne poparcie Rosji jest dla Chin zbyt kosztowne, zarówno finansowo, jak i politycznie. Sama wojna jednak jest dla Chin korzystna. "O ile konflikt nie zamieni się w wojnę światową (na którą Chiny nie są gotowe), to jest to sytuacja win-win dla Pekinu. Albo Rosji uda się rozbić Zachód, co służy Chinom, albo wpadnie w chińską orbitę" - pisze Jakóbowski.