"Super Express": - Po konsultacjach u prezydenta Komorowskiego czuje pan, że ustawa emerytalna może zawierać proponowane przez PSL możliwości dla kobiet z dziećmi?
Jan Bury: - To nie jest reforma dla rynków finansowych, ale dla ludzi. I my proponujemy, by dać kobiecie prawo do wcześniejszego odejścia na emeryturę. O 3 lata z każdym urodzonym dzieckiem. Proponujemy możliwość wyboru, a nie obowiązek wcześniejszego przejścia na emeryturę. Szczególnie ciepło przyjęła to pani prezydentowa, która sama wychowała piątkę dzieci.
- Pani prezydentowa może i tak, ale Donald Tusk ma dwójkę dzieci...
- Premier i Platforma też się nad tą propozycją pochylą. Konsultacje pokazały, że ten pomysł może mieć szersze poparcie. To naturalny odruch. Mężczyznom wydłużamy przecież czas pracy o 2 lata. Kobietom jednak aż o 7 lat! To dość szokująca zmiana. To także pewna szansa na uniknięcie groźby wprowadzenia martwego prawa. Wyobraża pan sobie to, by po wychowaniu dzieci kobieta stała np. przy taśmie do 67. roku życia?
- Oczywiście, że nie. Moim zdaniem rząd podnosząc wiek emerytalny, zaoszczędzi też nie na tym, że ludzie będą dłużej pracowali. Zaoszczędzi na tym, że starszym, niemogącym znaleźć pracy będą po "60" wypłacane zasiłki i zapomogi zamiast emerytur. Są niższe.
- Wychodzimy naprzeciw tym problemom. Musimy wspólnie pomyśleć, co zrobić, żeby pracodawcy nie zwalniali ludzi przed okresem ochronnym. By nie kreowali tego późnego bezrobocia. Za kilka lat ta praktyka może się poszerzyć. Równocześnie z taką reformą powinniśmy zacząć wydawać rozsądniej pieniądze na politykę prorodzinną.
- Ekonomiści twierdzą, że kwestie emerytalne to nie jest to, co przekonuje kobiety do decyzji o posiadaniu dzieci.
- Nie twierdzę, że nasze rozwiązanie jest idealne. Ale to jakiś krok w kierunku tej sensownej polityki. Chcemy, by dzieci rodziło się więcej, więc zainwestujmy w to. Narzekamy, że becikowe nie działa, to zróbmy coś innego.
- Na początku premier dawał sygnały, że ustawa będzie miała prosty kształt, po prostu podnoszący wiek emerytalny. Bez żadnych zapisów ulgowych. Ostatnio premier ma jednak kłopot z wytrwaniem przy własnym twardym stanowisku...
- Z propozycją PSL ustawa nie musi być wcale skomplikowana. Tym, o czym pan wspomina, premier pokazał zaś, że jest człowiekiem otwartym na kompromis.
- Teraz się zgodzi, gdyż dzięki ulgom dla matek "sprzeda" trudną ustawę społeczeństwu?
- Skoro wszyscy deklarują chęć pomagania kobietom, to nie poprzestawajmy na jakichś symbolicznych gestach jak parytety. Zróbmy coś konkretnego. I to jest konkret będący ukłonem w stronę ciężkiej pracy kobiet.
Jan Bury
Przewodniczący klubu parlamentarnego PSL