Chcecie być znani, musicie liczyć się z konsekwencjami

2010-03-25 3:00

W debacie "SE" o tym, co mogą media w przypadku osób powszechnie znanych, dziś głos wybitnej amerykańskiej publicystki i wykładowcy Kathy Kiely

"Super Express": - W Polsce co chwila odżywa dyskusja, wywołana wyrokami sądów, o tym, czy media mogą wchodzić w prywatne życie powszechnie znanych postaci. Jak wygląda to w USA?

Kathy Kiely: - Opisałabym ten spór na zasadzie przeciwieństwa: "jak dużo mają prawo wiedzieć obywatele" przeciwko: "gdzie zaczyna się prawo do prywatności". W przypadku osób powszechnie rozpoznawalnych, celebrytów, aktorów czy gwiazd mediów sądy opowiadają się generalnie po stronie opinii publicznej - jej prawa do wiedzy. Dotyczy to również prywatnego życia osób publicznych. W zakres tych decyzji wchodzi także publikacja zdjęć zrobionych w miejscach publicznych. Warto podkreślić, że w USA nawet zdjęcia osób prywatnych zrobione w sklepie, na ulicy czy parku mogą znaleźć się w mediach. Robią tak np. reporterzy zajmujący się modą. Pokazują kogoś ubranego śmiesznie bądź dziwacznie. Zdarza się, że fotoreporter zapyta o zgodę, ale nie ma takiego obowiązku.

- Nikt nie protestuje?

- Oczywiście, zdarzają się procesy. Szczególnie wtedy, gdy ktoś był np. na zwolnieniu lekarskim, a u nas pojawił się, wylegując w parku z książką. Sąd przychyla się jednak do wykładni, iż ktoś znajdujący się w miejscu publicznym nie może spodziewać się w nim prywatności. Z definicji to się wyklucza. A cóż dopiero celebryci i gwiazdy mediów!

- Granicą jest zatem tylko prywatne mieszkanie bądź posiadłość?

- Tak. Wtedy sprawa jest ewidentna. Wyrazistość tej granicy pozwala mediom na kontrolę elit w imieniu społeczeństwa. Zainteresowanym pozwala zaś zachować prywatność, kiedy tego chcą. Debata na temat przekroczenia granic odbywała się w Stanach przy okazji pokazywania zwłok amerykańskich żołnierzy w Iraku. Wiadomo, jak takie zdjęcia odbiorą ich rodziny. Z drugiej strony ludzie mają prawo wiedzieć, czym jest wojna. Dziennikarze nie są bogami, by decydować o tym, co przed ludźmi powinno być ukryte. Dziennikarz powinien kierować się bardzo prostą zasadą. Jeżeli masz wątpliwości - publikuj. Powstrzymaj się tylko wtedy, gdy jesteś naprawdę pewien, że materiał nie powinien się ukazać.

Czytaj dalej >>>


- U nas osoby powszechnie znane często uważają, że mają prawo do prywatności także w miejscach publicznych.

- Można się zastanawiać, czy taka informacja jest w jakikolwiek sposób istotna. Ale nie nad tym, czy ludzie mają prawo widzieć bądź wiedzieć. Otóż mają.

- Wśród skarżących się na publikację zdjęć z miejsc publicznych byli też znani dziennikarze.

- Naprawdę?

- Uważają, że te publikacje nie mają żadnego związku z ich życiem zawodowym. Wśród nich ktoś, kogo określiłbym jako polską, męską odmianę Ophry Winfrey, zajmującą się polityką…

- Podobne problemy mają w Stanach moi studenci, ale nie dorośli dziennikarze. Weźmy niedawny przypadek gwiazdy golfa Tigera Woodsa. Jego zdrady, skoki w bok z gwiazdami porno… Paparazzi robili zdjęcia przed jego domem, z żoną, w sklepie… Część studentów argumentowała właśnie w sposób, o którym pan mówi. Cóż bowiem prywatne problemy Woodsa mają wspólnego z golfem? Tłumaczę im wówczas, że jako osoba powszechnie znana ma on olbrzymi wpływ na opinię publiczną. Dzięki temu wpływowi zarabia miliony. I osoby cieszące się przywilejem gwiazd nie mogą zapominać, że oprócz zysków sława ma swoje koszta. Jesteś powszechnie znany, więc ludzie powszechnie będą się tobą interesowali. Uważam, że taki układ jest sprawiedliwy.

- W polskich mediach pojawiał się argument, że pewnych rzeczy nie powinno się pokazywać "ku ciekawości i rozrywce gawiedzi" …

- Szczerze mówiąc, nie mam odrobiny sympatii i zrozumienia dla osób twierdzących, że gwiazdy polityki, sportu bądź mediów nie powinny być fotografowane w miejscach publicznych. Tym bardziej dla samych gwiazd, które potrafią coś takiego głosić. Jako gwiazdy żyją właśnie z zainteresowania publiczności! Żyją z ich głosów w wyborach. Z ich pieniędzy i zainteresowania filmami i programami. Wybraliście życie publicznie, miejcie odwagę ponosić tego konsekwencje. Bycie gwiazdą nie jest obowiązkiem. Sami zabiegaliście o popularność, a przykład wielu gwiazd pokazuje, że gdy chce się zachować prywatność, jest to możliwe. Jesteście też pewnymi wzorcami dla społeczeństwa. I ktoś ma prawo sprawdzić, czy nie żyjecie w hipokryzji.

- Podnoszony bywa jednak problem etyki dziennikarskiej i pewnego wyczucia…

- Jako dziennikarka kieruję się etyką zawodową i wyczuciem. Ale tym mogę kierować się ja, a nie sąd! Kiedy zajmuję się politykiem, np. Barackiem Obamą, nie mam żadnych złudzeń. Mogę się zajmować dosłownie wszystkim, co go dotyczy. Michelle Obama? Cóż, dotyczą jej te same prawa. Dlaczego? Bo nie sprzeciwiła się, by mąż został senatorem, a później kandydatem na prezydenta. Wiedziała, w co się pakuje. "Wyczucie" pojawia się w przypadku dzieci polityków. Kiedy byłam korespondentem w Białym Domu w czasach Clintona, sprawy dotyczące nastoletniej wówczas córki Clintonów nie były podnoszone. Co innego dziś, kiedy zdecydowała się świadomie uczestniczyć w życiu politycznym w obozie swojej matki.

Kathy Kiely

Korespondentka największej amerykańskiej gazety "USA Today" z Białego Domu i Kongresu, publicystka, wykładowca dziennikarstwa w Princeton University