"Super Express": - Beata Szydło w exposé mówiła wiele o wsparciu dla rodzimych firm. Jednak jeden z członków rządu, wiceminister rodziny, pracy i polityki socjalnej Marcin Zieleniecki, zapowiedział zwiększenie składek ZUS dla przedsiębiorców, którzy płaciliby ZUS kilka razy. O co chodzi?
Cezary Kaźmierczak: - My to oceniamy oczywiście bardzo negatywnie. Pozytywem jest jednak to, że jest to solowa inicjatywa pana profesora wiceministra, bo minister pracy, pani Elżbieta Rafalska, to zdementowała. Oczywiście plan taki może wrócić, ale na razie na szczęście nie jest to projekt rządowy.
- A co realizacja takiego pomysłu oznaczałaby na przykład dla sprzedawcy z bazaru czy właściciela małej firmy?
- Przyjęcie takiego rozwiązania oznaczałoby zwiększenie szarej strefy, do której wypchnięto by kolejne grupy ludzi. Najgroźniejsze w tym, co wiceminister Zieleniecki mówił, jest jednak naliczanie ZUS-u od przychodów gospodarczych, w dodatku oparte na jakimś algorytmie. To byłaby rewolucja na skalę światową. Polska byłaby pierwszym krajem w cywilizowanym świecie likwidującym de facto działalność gospodarczą. Bo właśnie tym skończyłoby się wprowadzenie dodatkowego podatku proponowanego przez wiceministra pracy.
- Podatku ministerstwo nie planuje, ale skąd w ogóle u wysokiego urzędnika taki pomysł?
- Wydaje mi się, że te nerwowe ruchy spowodowane są tym, że rządzący po przejęciu władzy zorientowali się, jak naprawdę tragiczna jest sytuacja Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. A do tej pory nie zdawali sobie z tego do końca sprawy. Jednocześnie nie mają na tyle odwagi, by spojrzeć prawdzie w oczy, stanąć przed społeczeństwem i otwarcie powiedzieć o zapaści systemu emerytalnego. Stąd rozpaczliwe poszukiwanie wyjścia z sytuacji. Ale pomysły pana wiceministra do niczego dobrego nie doprowadzą.
- Pytanie, co rząd może zrobić z systemem emerytalnym.
- Zacząć od powiedzenia Polakom prawdy, a za tym powinna pójść zmiana systemu emerytalnego, wprowadzenie emerytury obywatelskiej z cenzusem majątkowym (ludzie najbogatsi musieliby sami zadbać o swoje świadczenie na starość - przyp. red.). Emerytura obywatelska polega na tym, że po osiągnięciu wieku emerytalnego obywatel otrzymywałby niewielkie, gwarantowane świadczenie od państwa, a resztę musiałby oszczędzić w prywatnym funduszu emerytalnym, inwestując w różne aktywa, bądź skorzystać ze wsparcia dzieci, które spłaciłyby rodzicom dług za wychowanie. Tak jak to było przez stulecia. Oczywiście wszystkie tego typu zmiany muszą się odbywać z poszanowaniem praw nabytych.
- To przejdźmy do polityki obecnego rządu. W jednym z raportów piszecie państwo, że propozycje socjalne PiS są z punktu widzenia gospodarki rynkowej realne, ale wymagają korekt. Na czym te korekty m iałyby polegać?
- Przykładem jest kwota wolna od podatku. To korzystne rozwiązanie objąć powinno jednak ludzi o niższych dochodach. Osoby najbogatsze takiej kwoty w ogóle nie potrzebują.
- A podatek od sklepów wielkopowierzchniowych?
- Do pomysłu z nadzieją podchodzą niewytrzymujący dziś konkurencji z zagranicznymi sieciami handlowymi. Problem w tym, że podatek ten miałyby płacić sklepy w zależności od ich powierzchni. Tymczasem w polski handel najbardziej uderzają sieci dyskontowe, gdzie sklepy wcale wielkie być nie muszą. Przekonali się o tym Węgrzy, którzy odchodzą od tego pomysłu...
My opowiadamy się za niewielkim podatkiem od obrotu, płaconym przez wszystkich. Czyli za likwidacją podatków pozostałych, w tym CIT. Proponowana obniżka tego podatku nie zmieni nic.