- „Super Express”: - Wojsko Polskie zaangażuje się w niedzielny Marsz Niepodległości? Będzie zabezpieczenie?
Mariusz Błaszczak: - Pan Premier powierzył mi zadanie zorganizowania biało-czerwonego marszu pod patronatem Prezydenta RP. Jestem przekonany, że będzie bardzo uroczyście, godnie i radośnie a jednocześnie bardzo bezpiecznie. Taka okoliczność zdarza się raz na 100 lat. Marsz ruszy o godzinie 15.00 z Ronda Dmowskiego.
- Z politykami na czele?
- Marsz otwierać go będzie kolumna wojskowa z kompanią reprezentacyjną Wojska Polskiego, orkiestrą i pojazdami wojskowymi. Nie zabraknie grup rekonstrukcyjnych. Co jest bardzo ważne i warte podkreślenia, że będą nam także towarzyszyć kombatanci. Niezależnie od sympatii politycznych serdecznie wszystkich zapraszam do udziału we wspólnym biało-czerwonym marszu, by uroczyście oddać hołd naszym przodkom, patriotom, żołnierzom, którzy poświęcili życie, by Polska była Niepodległa.
- Jak zamierza pan spędzić Święto Niepodległości w jej stulecie?
- Będę uczestniczył we wszystkich centralnych uroczystościach państwowych. Wspólnie z mieszkańcami stolicy, z żołnierzami i wszystkimi, którzy przyjmą zaproszenie będę też na pikniku „Służymy Niepodległej” w Muzeum Wojska Polskiego w sobotę 10 listopada. Piknik odbędzie się w całej Polsce, w 17 miastach. Zapraszam rodziny, mieszkańców wszystkich regionów. Pikniki rozpoczną się w sobotę o 13.00. Będzie wiele atrakcji, a o 16.00 we wszystkich miastach wspólnie zaśpiewamy „Marsz Pierwszej Brygady” nazywany przez marszałka Piłsudskiego najtragiczniejszą i najbardziej dumną z polskich pieśni.
- Pan też zaśpiewa?
- Co prawda na co dzień nie śpiewam, ale w tym wyjątkowym dniu dołączę do wojska i wszystkich uczestników pikniku. Pobijemy rekord w śpiewaniu Pieśni Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Kilka dni temu podpisałem też decyzję zgodnie z którą żołnierze podczas uroczystości będą śpiewali hymn Polski. Zapraszam i zachęcam wszystkich do wspólnego świętowania.
- Przejdźmy do bardziej przyziemnej polityki. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił sukces partii w wyborach samorządowych. Uzyskaliście w wyborach do sejmików 34,1 proc. Owszem, to rekord, ale oczekiwania były większe. W miastach prezydenckich PiS ma zaledwie 4 prezydentów na 107 miast. Ktoś zajmujący się armią 4 trafienia na 107 uzna za triumf?
- Proszę zauważyć, że wybory w dużych miastach są specyficzne, zwyciężali tam głównie kandydaci niezależni. W porównaniu z poprzednimi wyborami udało nam się osiągnąć znacznie więcej. Dlatego uważam, że dokonaliśmy dużego postępu. To czwarte z rzędu wybory wygrane przez PiS.
- Zdolności koalicyjne PiS pozwolą na dobre wykorzystanie tej wygranej?
- Na razie trwają rozmowy. W kontekście koalicji lokalnych prezes PSL Kosiniak-Kamysz sam mówił, aby nie upolityczniać samorządów. Samorząd to grupa ludzi, dbających o sprawy lokalne. Teraz mówi coś innego, że nie będzie koalicji z PiS, czyli upolitycznia samorząd. Nie wiem dlaczego przestał się kierować dobrem społeczności lokalnej, ale staram się być optymistą, że jednak to dobro zwycięży. Kwestia koalicji jest wciąż sprawa otwartą.
- W 2017 roku jeszcze jako szef MSWiA ogrodził pan i zamknął część terenu Placu Piłsudskiego w Warszawie. Na tym obszarze zaczęto wznosić pomnik Lecha Kaczyńskiego. Podobno jest w tej sprawie śledztwo…
- Ten teren zawsze należał do Skarbu Państwa. Ten obszar musi pozostawać pod szczególną pieczą władz państwowych.
- I żaden prokurator nie ściga pana w tej sprawie?
- A, to co innego! Wnioski w mojej sprawie są oczywiście składane notorycznie.
- Przez kogo?
- Przez totalną opozycję. Zwłaszcza przez stołeczny ratusz, a ściślej mówiąc przez panią Hannę Gronkiewicz-Waltz, po której schedę i te wnioski przejmie zapewne pan Trzaskowski. Cóż, oni już tak mają. Wszystko wzięło się z tego, że władze Warszawy nie chciały zgodzić się na pomysł wzniesienia pomnika ofiarom katastrofy smoleńskiej. Swoją niechęć motywowały tym, że takowy pomnik jest już na cmentarzu.
- Wróćmy do obecnej pańskiej roli w Ministerstwie Obrony. Obserwując wypowiedzi kolejnych szefów MON widzę, że każdy z nich spycha odpowiedzialność za problemy w armii na poprzednika.
- Pani redaktor, w odróżnieniu od innych ja nie obiecuję. Ja działam. Przemawiają za mną konkretne decyzje i posunięcia.
- A jak pan ocenia pracę swojego poprzednika Antoniego Macierewicza? Za kulisami wciąż mówi się o tym, że przyszedł pan po nim „posprzątać”. Bałagan był pierwszą rzeczą, z którą zmierzył się pan w MON?
- Należę z panem Antonim Macierewiczem do jednej partii. Realizujemy jej program, który był przyjęty przez Polaków w wyborach w 2015 roku. Sposób naszego działania jest inny, ale cel jest ten sam. Chodzi o wzmocnienie polskiej armii. Kontynuuję program ministra Macierewicza dotyczący formowania Wojsk Obrony Terytorialnej, które uważam za dużą wartość. Staram się przełożyć zapał żołnierzy obrony terytorialnej na wojska operacyjne.
- Czyli bałaganu nie było?
- Jeżeli chodzi o to, to odpowiem jedynie, że inaczej zorganizowałem swoją pracę. Cel był wspólny, ale drogi inne.
- Teraz mówi się o tym, że po odejściu marszałka Sejmu Kuchcińskiego pańska droga będzie prowadziła do przejęcia tego stanowiska.
- Jestem Ministrem Obrony i skupiam się na tym. Moje plany i działalność są obliczone do końca kadencji. I zobaczymy jak naród oceni naszą działalność. Poddam się tej ocenie podczas wyborów w 2019 roku.
- I potem Marszałek Sejmu?
- Czas pokaże co potem. Najpierw zadecydują wyborcy.
- Polsce bardzo zależy na budowie stałych baz wojsk amerykańskich...
- Budowa amerykańskich baz w Polsce jest naszą gwarancją bezpieczeństwa. To najsilniejsza armia na świecie, wzbudza respekt. W przypadku potencjalnych agresorów to bardzo ważny argument.
- Starania o te bazy to odpowiedź na działania Rosji czy i tak byśmy się o nie starali?
- W pewnym sensie jednak odpowiedź. Rosja cały czas się zbroi. Kaliningrad jest jedną wielką twierdzą, nasyconą bronią. W związku z tym Polska musi przygotować oręż, który będzie odstraszał potencjalną agresję ze strony naszego wschodniego sąsiada. Podkreślmy, że Polska nie chce nikogo atakować, to przygotowanie na ewentualną agresję.
- I to będzie gwarancja naszego bezpieczeństwa?
- Nie, cały system bezpieczeństwa Polski opiera się na trzech filarach. W pierwszej kolejności rozbudujemy liczebność naszej armii. W związku z tym powołałem 18 Dywizję, którą nieprzypadkowo ulokowaliśmy na wschód od Wisły. Drugim filarem jest nowoczesne uzbrojenie. Stąd pomysł zakupienia systemu Patriot. Jesteśmy także w fazie negocjacji dotyczącej zakupy innego rodzaju sprzętu. Wykorzystujemy i modernizujemy też broń produkowaną przez polski przemysł zbrojeniowy. Trzeci filar to sojusz północno-atlantycki z USA.
- Podkreśla pan znaczenie Stanów Zjednoczonych. Polski nie stać na model obronny który uniezależni nas w jakimkolwiek stopniu od Ameryki? Wielu ekspertów uważa, że do tej pory nie zrobiono niczego w zakresie autonomii bezpieczeństwa.
- Rzeczywiście przez lata nie zajmowano się budową zdolności obronnej. Minister Klich pozbawiał armię majątku likwidując jednostki wojskowe. W 2011 zlikwidował np. 1. Warszawską Dywizję Zmechanizowaną im. Tadeusza Kościuszki. Likwidował poligony i bazy wojskowe. Rezultat jest taki, że musimy odbudowywać ten potencjał.
- I coś się udało?
- Potrzebujemy czasu, aby móc wdrożyć działania, które pomogą nam krok po kroku naprawić to co zostało zepsute. Nie da się zrobić pewnych rzeczy tak szybko jak niektórzy tego oczekują! Do pełnego potencjału obronnego potrzebujemy naszej aktywności w ramach NATO. W tym zakresie jesteśmy solidarni wobec naszych partnerów.
- A czy oni są solidarni wobec nas?
- Tak. Działa zasada wzajemności. Wojsko Polskie stacjonuje w Łotwie i Rumunii. Chorwackie, rumuńskie, brytyjskie i amerykańskie stacjonuje u nas.
- Nie wszyscy Amerykanie cieszą się z Fort Trump. Podnoszą kwestie finansowe, braki kadrowe, niechęć ze strony wyborców Trumpa do tego pomysłu… Sceptyczny jest podobno sekretarz obrony USA Mattis. Rozmawiał pan z nim, dało się wyczuć niechęć?
- Nie interpretuję postawy sekretarza Mattisa w ten sposób, a rozmawialiśmy na ten temat wielokrotnie. Spotykamy się też po Święcie Niepodległości w Waszyngtonie. Powołana już została grupa robocza składająca się z Polaków i Amerykanów, ekspertów MON i Pentagonu. To będzie już moja piąta wizyta w Stanach Zjednoczonych Ameryki jako Ministra Obrony Narodowej.
- Putin i Łukaszenko zareagowali już sprzeciwem na plany Fortu Trump.
- Rosja jest generalnie przeciwnikiem odbudowy zdolności obronnych Polski, bo pracuje nad swoją potęgą. Tak było w czasach carskich, tak było w okresie komunistycznym. Obecnie prezydent Putin przeznacza duże pieniądze na wojsko, a jego polityka jest bardzo agresywna. Napadł na Gruzję w 2008 roku, napadł na Ukrainę w 2014. Śp. Prezydent Lech Kaczyński na wiecu w Tbilisi, w 2008 roku mówił: „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj: Polskę”. Te słowa odbiły się szerokim echem na świecie. W Polsce rządził jednak Donald Tusk i uważał, że relacje z Rosją można układać zmniejszając możliwości obronne kraju! Po wygranej Andrzeja Dudy wszystko się zmieniło. Przyjęliśmy zupełnie inną taktykę niż nasi poprzednicy z PO.
- Budżet na 2019 rok zakłada wydatki na obronność ponad 44 mld zł. 9 proc. więcej niż w tym roku. Na co pan je wyda?
- Wzrost środków w budżecie ma związek z dynamicznym rozwojem polskiej gospodarki. I chcemy przeznaczyć te pieniądze w znacznej mierze na modernizację sprzętu wojskowego. To kosztowny sprzęt…
- W ramach tego kosztownego sprzętu jest zakup okrętów podwodnych, czy z nich rezygnujemy?
- Absolutnie nie! Z żadnego programu modernizacyjnego nie rezygnujemy. Skala potrzeb jest olbrzymia, ale to świadczy o tym, jak przez lata lekceważono zdolności obronne wojska.
- Spekulowano o zakupie okrętów od Niemców. Jednak firma Krupp ma problemy, krytykują ją nawet sami Niemcy…
- Nie będę przesądzał od kogo i jaki sprzęt kupimy. Obecnie koncentrujemy się na artylerii wojsk rakietowych.
- To najpilniejsza potrzeba polskiej armii?
- Zdecydowanie tak.
- Podczas ćwiczeń Anakonda 18 według dziennikarzy „Rzeczpospolitej” pojawiali się podobno cywile z atrapami broni…
- To wielkie nieporozumienie, które rozpowszechniono dalej jak w głuchym telefonie. Chodzi o to, aby organizacje proobronne, czyli cywilni pasjonaci, mieli możliwość uczestniczenia w ćwiczeniach wojskowych. Dementuję jakoby mieli zastępować wojsko! To nieprawda. Takie głuche telefony nie powinny też zagłuszyć najważniejszej informacji: że zaczęły się największe w tym roku w Polsce ćwiczenia z udziałem Wojska Polskiego i wojsk sojuszniczych. Chcemy promować takie ćwiczenia jak Anakonda 18. Wzmacniają zdolności obronne Polski, wojska NATO poznają się wzajemnie po to, aby w sytuacji ryzyka móc działać bezbłędnie i skutecznie.
- Zapowiedział pan powołanie nowej dywizji Wojska Polskiego. Część ekspertów popiera. Część, jak były dyrektor Departamentu Systemu Obronnego w MON prof. Stanisław Koziej są sceptyczni.
- Pamiętajmy, że prof. Koziej jest politykiem. Być może ma wyrzuty sumienia, gdyż obóz polityczny PO zlikwidował I Warszawską Dywizje Zmechanizowaną. Dywizja jest potrzebna, to nie ulega żadnej wątpliwości.