Już na początku rozmowy prof. Andrzej Horban został zapytany o braki tlenu w polskich szpitalach. Jego odpowiedź nie była zanadto pozytywna. – Problem jest w zużyciu. Większość instalacji tlenowych była w szpitalach obliczona na o wiele mniejsze zużycie. Kiedyś wystarczał on na kilka dni, dzisiaj – na kilka godzin. Nikt, budując je, nie przewidział, że nagle trzeba będzie pompować tlen całą dobę. Część szpitali niestety ciągle jeszcze jest w minionej epoce i funkcjonuje w oparciu o butle tlenowe. Nowoczesny szpital powinien mieć centralną tlenownię, którą buduje się, jak pokazał przykład Szpitala Narodowego, w ciągu kilku dni – ocenił. Gdy wskazano, że na Oddziale Intensywnej Terapii w jednym z warszawskich szpitali umiera obecnie średnio 65 proc. pacjentów, odpowiedział bez ogródek, że "na innych OIOM-ach czy OIT-ach będzie umierało znacznie więcej osób". Jakby tego było mało, Horban ocenił, że już przekroczyliśmy wydolność systemu polskiej służby zdrowia, co przyczyniło się do decyzji o budowie szpitali tymczasowych. Dopytywany, kiedy w takim razie będzie można jego całkowitym załamaniu, stwierdził jednoznacznie: – Wtedy, kiedy nie będzie stałego dostępu do tlenu, nie będzie łóżek, leków i personelu, który poprowadzi chorego w sposób fachowy.
Kiedy zatem możemy spodziewać się wprowadzenia pełnego lockdownu, takiego jak wiosną tego roku? – Jeżeli liczba nowo zdiagnozowanych zacznie przekraczać 30 tys., zdecydowanie tak. Musimy zakazać ludziom wychodzenia z domu bez powodu, jedynie do pracy w zawodach, które są niezbędne do funkcjonowania kraju. Wszystko inne należy zamknąć na miesiąc. Po chwili tłumaczył on, czemu zdecydowano w ostatnim czasie o zamknięciu galerii handlowych, a nie kościołów. – Bo są one dużo bardziej oblegane niż kościoły. Ale w tej chwili powinno się zamknąć także kościoły – zapowiedział.
Prof. Horban poza czarnymi wizjami widzi jednak światełko w tunelu w walce z pandemią koronawirusa w naszym kraju. – Ale jest i pewne pocieszenie. Przy takiej liczbie zakażeń osiągniemy odporność stadną w ciągu trzech–czterech miesięcy. Dlaczego? Jeśli mamy 30 tys. zakażeń dziennie i przyjmując, że pięć razy tyle jest chorych bezobjawowych, to w ciągu miesiąca przechoruje prawie 6 mln osób – ocenił optymistycznie.