Ponad tydzień temu premier Ewa Kopacz (59 l.) odwołała Monikę Zbrojewską z funkcji wiceministra sprawiedliwości. Powód? Dwa dni przed wyborami parlamentarnymi ta wzięta adwokat i pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego została zatrzymana przez przypadkowego kierowcę, gdy jechała w Łodzi wężykiem swoją toyotą yaris. Na miejsce wezwano policję. Okazało się, że Monika Zbrojewska miała w wydychanym powietrzu ponad 2 promile alkoholu. Już kilka godzin później poinformowano o jej rządowej dymisji.
We wtorek Monika Zbrojewska miała się stawić w jednym z łódzkich komisariatów, gdzie chciano postawić jej zarzuty prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Nie pojawiła się w komendzie. Tuż przed przesłuchaniem policjanci otrzymali zwolnienie lekarskie byłej wiceminister sprawiedliwości. Jak ustaliliśmy, zostało ono wystawione w jednym z łódzkich szpitali. Spekulowano, że była wiceminister bardzo ciężko choruje. Następnego dnia doszło do tragedii. Co się stało?
Według naszych informacji Zbrojewska była sama w domu. Wzięła lekarstwa. Potem kobietę znalazła rodzina. Była już nieprzytomna. Pogotowie odwiozło ją do szpitala. Leżała tam do piątku, w śpiącze. Mimo ciężkiej walki nie udało jej się uratować.
W weekend łódzcy policjanci nie udzielali informacji o tej sprawie. Wiadomo jedynie, że nie dostali żadnego zawiadomienia o tym, że do jej śmierci mogły przyczynić się osoby trzecie ani że była wiceminister mogła targnąć się na własne życie. Oficjalnie nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną zgonu Moniki Zbrojewskiej.
Zobacz: Anna Grodzka odchodzi z polityki! Będzie tworzyć radio z Ewą Wanat