W polityce był konkretny, jeśli chodzi o stosunki z Polską - życzliwy. Gdy przyjechał do Warszawy, po zakończeniu oficjalnego przeglądu spraw, spontanicznie zaproponowałem, żebyśmy poszli do modnej wówczas restauracji „Dom Polski”, jeśli dobrze pamiętam - na kaczkę. Nic nie było przygotowane, jedynie mój oficer ochrony pojechał przodem, żeby załatwić stolik. Restauracja zorganizowała wszystko nie tylko błyskawicznie, ale i wyśmienicie. Kelner przyniósł kartę włoskich win, a Berlusconi: Przestań, włoskie wina mam u siebie, tu chciałbym się napić polskiej wódki …
Pobyt Berlusconiego w Warszawie był rewizytą za moją wcześniejszą wizytę w Rzymie, która odbyła się dosłownie na tydzień przed szczytem w Kopenhadze, gdzie mieliśmy przystąpić do Unii Europejskiej. Zabiegałem wówczas o poparcie naszych starań. Berlusconi zapewnił mnie, że na włoski głos możemy liczyć. To miało dodatkową wartość, bo na ulicach trwała demonstracja związków zawodowych, które domagały się albo zamknięcia, albo ograniczenia produkcji Fiata w Polsce, bo to pozbawiało Włochów miejsc pracy. Berlusconi obiecał, że na pewno nie ustąpi przed „głupimi żądaniami tych przeklętych, nieodpowiedzialnych komunistów”. Miał na myśli włoskich komunistów …
Król życia - wyraźnie ożywiający się, gdy mówił o kobietach. Sytuacje męsko-damskie bawiły go i podniecały. Opowiadał mi, jak w pięknym ogrodzie rezydencji rządowej w Rzymie odbywało się przyjęcie z okazji wizyty Putina. Wieńczył je pokaz ogni sztucznych. Nagle kawalątek gorącej petardy spadł prosto w bardzo atrakcyjny dekolt pewnej damy. Jeden tylko mężczyzna nie rzucił się wyciągać parzącego intruza – Putin. Kobiety - oprócz polityki i pieniędzy - były sensem jego życia. Ostatecznie pogrążyła go Marokanka Karima el Mahroug, znana jako „Ruby” i afera „bunga bunga”. Niektórzy mówili wtedy o orgiach z nieletnimi, on, że były to eleganckie kolacje w jego posiadłości. „Bunga-bunga” ostatecznie uszło mu na sucho, ale już proces o defraudację i oszustwa podatkowe - nie. Nie poszedł siedzieć tylko z uwagi na wiek i stan zdrowia. Do końca powtarzał za Edith Piaf:
- Niczego nie żałuję i za nic nie zamierzam przepraszać.