Borys Budka, Jarosław Gowin

i

Autor: Łukasz Gagulski, Katarzyna Zaremba / SE

Budka kusił Gowina? Lider Porozumienia zdradza, o czym rozmawiał z szefem PO

2020-04-21 15:44

"Jeżeli opozycja nie zgodzi się na przedstawiony przez Porozumienie plan, to alternatywą jest dziś połowa sierpnia. Wiązałoby się to z wprowadzeniem na krótko na początku maja stanu klęski żywiołowej, odczekanie zgodnie z prawem 90 dni i dopracowanie głosowania korespondencyjnego" – zarówno od strony prawnej, jak i organizacyjnej - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Jarosław Gowin po rozmowach z Platformą Obywatelską.

„Super Express”: – Na spotkanie z Borysem Budką ws. przełożenia wyborów prezydenckich poszedł pan jako lider zbuntowanego koalicjanta czy jednak jako emisariusz Zjednoczonej Prawicy?
Jarosław Gowin: – Oczywiście jako wysłannik Zjednoczonej Prawicy. Pod przygotowanym przez Porozumienie projektem zmian w konstytucji podpisało się wielu liderów PiS, na czele z Jarosławem Kaczyńskim.
– Czy on jednak w ten projekt wierzy? Bo chyba mało kto w PiS ma jeszcze do niego serce.
– Minister Szumowski nie pozostawił wątpliwości: w najbliższych dwóch latach nie da się bezpiecznie przeprowadzić tradycyjnych wyborów.
– Dodał jednak, że korespondencyjnie to jest do zrobienia znacznie wcześniej. Odebrano to jako votum separatum wobec pańskiej propozycji i zapisanie się do obozu Jarosława Kaczyńskiego, który prze do jak najszybszych wyborów.
– Nieprawda. Dominują komentarze, że minister Szumowski poparł moją koncepcję. Zresztą podpisał się pod projektem Porozumienia.
– A jaki miał pan mandat do rozmów z Platformą?
– Przede wszystkim dobrze, że te rozmowy się odbyły. Zwłaszcza w czasach głębokiego kryzysu zdrowotnego i ekonomicznego politycy powinni rozmawiać ponad podziałami rząd – opozycja. To naprawdę nie jest czas na partyjne gierki. Wszyscy musimy mieć tylko jeden cel: walka o życie i zdrowie Polaków, a także o ich utrzymanie, pracę, zarobki.
– Ale chyba poza samym faktem spotkania niewiele z rozmów wynikło. Zgadzacie się tylko co do tego, że 10 maja wyborów być nie może.
– Są dwa podstawowe kłopoty z propozycją PO. Pierwszy to taki, że nie ma ona poparcia pozostałych partii opozycyjnych. Drugi: że zmiany ustawowe wiążą się z akceptacją ich przez prezydenta. Tymczasem Andrzej Duda jest wobec propozycji PO krytyczny.
– Wobec pańskiej chyba też. W poniedziałek mówił tak, jakby szykował się na wybory w maju. Nie robiliście z kolegami z PO pustych przebiegów?
– Powtórzę to, co konsekwentnie mówię od tygodni: majowe wybory w ogóle nie wchodzą w grę, bo organizacyjnie nie da się ich w tak krótkim czasie przygotować.
– Jest pan człowiekiem małej wiary w porównaniu z kolegami z PiS. Oni są przekonani, że się da i zapewniają, że przygotowania idą do nich pełną parą. Wysłali więc pana na spotkanie z PO jako zasłonę dymną?
– Nie czuję się wysłany. Poszedłem na spotkanie z własnej inicjatywy. Natomiast miałem mandat do reprezentowania całego obozu Zjednoczonej Prawicy, bo przecież projekt Porozumienia został złożony do laski marszałkowskiej przez klub parlamentarny PiS. Dla mnie jednak największą wartością było to, że umówiliśmy się na rozmowy o jak najszybszym odmrażaniu gospodarki. Porozumienie jako jedyna partia taki projekt przygotowało. Mam tu na myśli plan Sośnierza. Teraz PO ma przedstawić swoje propozycje i będziemy o tym rozmawiać. Tym powinni się dziś zajmować politycy. Temat wyborów powinien być już dawno załatwiony.
– A czy koledzy z opozycji kusili pana, żeby porzucić koalicję z PiS i wspólnie przejąć władzę? Były już przecież sugestie choćby ze strony Bogdana Borusewicza, żeby uczynić pana premierem rządu opozycyjnego.
– To medialne plotki. Kompletnie wydumane. W żadnej rozmowie żadna tego typu sugestia nie padła. I słusznie, bo zostałaby z miejsca odrzucona.
– Wracając do wyborów, to jest dziś jak w ludowym powiedzeniu: na św. Hieronima wybory są albo ich ni ma. A do tych 10 maja, których nikt nie odwołał, zostało raptem 2,5 tygodnia i nikt nie wie, co będzie.
– Jeżeli opozycja nie zgodzi się na przedstawiony przez Porozumienie plan, to alternatywą jest dziś połowa sierpnia. Wiązałoby się to z wprowadzeniem na krótko na początku maja stanu klęski żywiołowej, odczekanie zgodnie z prawem 90 dni i dopracowanie głosowania korespondencyjnego – zarówno od strony prawnej, jak i organizacyjnej.
– To jest scenariusz rozpatrywany przez Zjednoczoną Prawicę?
– To scenariusz proponowany przez Porozumienie. Do tego scenariusza będę przekonywał Jarosława Kaczyńskiego.
– Wygląda na to, że on akurat przekonany jest tylko do majowego terminu wyborów, by szybko Andrzejowi Dudzie załatwić reelekcję. Odważnych, by mu to wyperswadować, jest w jego otoczeniu jak na lekarstwo.
– Rozmowy na temat wyborów w różnych konfiguracjach w Zjednoczonej Prawicy odbywają się w zasadzie codziennie. Przypomnę zresztą, że nie ma dziś podstaw prawnych, by przygotowanie do wyborów rozpocząć na zakładany przez zwolenników głosowania maj. Dlatego 10 maja one odbyć się po prostu nie mogą.
– A kiedy pański obóz podejmie w końcu jakąś wiążącą decyzję ws. wyborów?
– Obawiam się, że pozostaniemy w niepewności do 7 maja, kiedy to do Sejmu trafią rozwiązania senackie.
– Mówił pan, że konflikt wokół terminu 10 maja może doprowadzić do powstania rządu mniejszościowego. Szykuje się pan do opuszczenia koalicji?
– Przeciwnie. Wszystkie moje działania obliczone są na to, by koalicja przetrwała. Moja wypowiedź została wyrwana z kontekstu. Mówiłem bowiem o możliwości wyrzucenia nas z koalicji przez PiS.
– PiS by się na to zdecydował?
– Ja chciałbym takiego scenariusza uniknąć, ale ta decyzja nie należy do Porozumienia.
– Andrzej Anusz – duża postać wśród prawicy – w „Super Expressie” porównał pana do Jarosława Kaczyńskiego z czasów AWS i mówi, że tak jak on wtedy, tak dziś pan walczy o swoją podmiotowość w koalicji. Trafne porównanie?
– Rozumiem, że to komplement. Tyle że powtarzam: dla mnie interes jakiejkolwiek partii jest dziś bez znaczenia. Trzeba się skupić na walce z epidemią, zapewnić Polakom bezpieczną przyszłość, zarobki i pracę. O to trzeba się starać, nawet jeżeli ceną byłyby wyniki sondaży.
– Ależ można walczyć i o Polskę, i o swoją pozycję polityczną. Nie łączy pan jednego z drugim?
– Trudno interpretować podanie się do dymisji z funkcji wicepremiera jako zabieganie o lepszą pozycję polityczną.
– Anusz mówi, że w czasach AWS Kaczyński też nie był w rządzie i tak jak jemu, panu daje to większą swobodę.
– Schlebiają mi jego porównania, ale naprawdę nie walczę dziś o pozycję polityczną. Walczę o to, by odsunąć wybory prezydenckie i sprawić, że cała klasa polityczna będzie wspólnie działać na rzecz łagodzenia epidemii i kryzysu gospodarczego, który za nią idzie.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj