Brytyjski socjolog o brexicie: Fali powrotów Polaków na razie nie będzie

2020-01-31 9:07

Dr Gavin Rae, brytyjski socjolog i wykładowca Akademii Koźmińskiego, o przyszłości Polaków w Wielkiej Brytanii i losach Zjednoczonego Królestwa po brexicie.

GAVIN RAE

i

Autor: Archiwum serwisu GAVIN RAE

„Super Express”: – Dziś po prawie czterech latach od referendum brexitowego Wielka Brytania opuści ostatecznie Unię Europejską. Nad Wisłą wielkim pytaniem jest przyszłość polskiej emigracji na Wyspach. Czeka nas teraz masowa ucieczka Polaków, czy jednak na tyle wsiąkli w brytyjskie życie, że pozostaną tam już na stałe.
Dr hab. Gavin Rae: – Podobnie jak z całym brexitem, naprawdę trudno odpowiedzieć na to pytanie. To precedensowe wydarzenie, którego nikt wcześniej nie próbował i jego przebieg jest po prostu nieprzewidywalny. Jak sądzę, nie od razu brexit wpłynie na los Polaków na Wyspach. Wynika to z faktu, że w pierwszym roku po wyjściu z Unii niewiele się tak naprawdę zmieni w sytuacji Wielkiej Brytanii i jej relacjach z Unią. Czeka nas w tym czasie proces przejściowy i wykuwanie się ostatecznego kształtu stosunków brytyjsko-unijnych.
– Wielu spodziewa się, że brexit mocno odbije się na sytuacji gospodarczej Wielkiej Brytanii, a to brytyjski dobrobyt ściągnął do niej polskich imigrantów. Wobec spodziewanego pogorszenia sytuacji ekonomicznej może zaczną się powroty?
– Na ewentualne decyzje o powrocie wpłynie na pewno sytuacja prawna, którą trudno przewidzieć i, oczywiście, wspomniana przez pana sytuacja ekonomiczna. Z dużym prawdopodobieństwem ona się pogorszy, więc wielu może zdecydować się na wyjazd. Zwłaszcza że sam klimat polityczny w Wielkiej Brytanii nie jest szczególnie przyjazny. Konsekwencją brexitu był bowiem wzrost rasizmu i ksenofobii, który odbija się na imigrantach. Dlatego wielu – nie tylko zresztą Polaków – może szukać szczęścia gdzie indziej.
– Pamiętamy, że zaraz po referendum doszło do napadów na tle narodowościowym także na Polaków. Ówczesny premier David Cameron poczuł się nawet w obowiązku, by potępić te ataki w Izbie Gmin. Czy od tamtego czasu nastroje ksenofobiczne osłabły? A jeśli tak, to czy opuszczenie Unii może doprowadzić do ich ponownego wzrostu?
– Trudno dziś wyrokować, na ile ostateczny brexit wpłynie na tego typu nastroje. Rasiści i nacjonaliści brytyjscy bez wątpienia już dziś czują się bardzo pewnie. Oczywiście nie chcę też przesadzać i twierdzić, że całe społeczeństwo nagle podziela te skrajne nastroje, ale boję się, że atmosfera będzie się pogarszać. Na pewno powodów do niepokoju dostarcza rząd Borisa Johnsona, który wobec i tak już nie najlepszej sytuacji gospodarczej i wspomnianego przez nas spodziewanego jej pogorszenia po 31 stycznia może dokonać mocnego zwrotu w prawo i podobnie jak Trump w USA grać na nastrojach antyimigranckich.
– A jak, pana zdaniem, rysuje się przyszłość Zjednoczonego Królestwa? Już po referendum wielu zaczęło wieszczyć, że może on doprowadzić do nastrojów secesjonistycznych zwłaszcza w Szkocji, ale też w Irlandii Płn. Szkocki parlament już zresztą zapowiedział kolejne referendum niepodległościowe. Wielka Brytania to przetrwa?
– Jedność Wielkiej Brytanii jest wielkim znakiem zapytania. Szkocki rząd chce nowego referendum niepodległościowego, bo coraz głośniej zaczyna się go domagać, także na ulicach, szkockie społeczeństwo. Dziś Szkoci są w tej sprawie podzieleni, ale już po wyjściu z Unii i problemach, które one może stworzyć, szala zapewne przechyli się na rzecz zwolenników niepodległości. Ta sprawa zrodzi zresztą konflikt między rządem Szkocji i rządem w Londynie, bo Boris Johnson zdecydowanie nie chce do referendum niepodległościowego dopuścić. A to niczego dobrego nie wróży.
– A co z zawsze zapalną kwestią Irlandii Płn.?
– Co prawda porozumienie z UE dotyczące Irlandii Płn. ma swoją specyfikę, która ma potencjalne punkty zapalne likwidować, ale i tam zauważalny jest wzrost poparcia dla referendum zjednoczeniowego z Irlandią. Cicho na pewno nie będzie. I co w całej tej sytuacji najbardziej paradoksalne, ci sami ludzie, którzy popierali brexit, obiecując przywrócenie wielkości Wielkiej Brytanii, którą rzekomo odebrała jej Unia, mogą się okazać grabarzami Zjednoczonego Królestwa. Robią bowiem najwięcej, by doprowadzić do jego rozpadu.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki