"Super Express": - Znowelizowana lista refundacyjna jest lepsza wobec tej, którą poznaliśmy w styczniu?
Bolesław Piecha: - Idzie stare nowe. Jeszcze na przełomie grudnia i stycznia minister Arłukowicz twierdził, że te osiemset preparatów, które zniknęło z listy refundacyjnej, nadaje się jedynie na śmietnik. Nagle zmienił zdanie i uznał, że warto pogrzebać w tych "śmieciach". Choćby paski do glukometrów, które tak krytykował za niedokładność, nagle same się naprawiły i już mogą służyć pacjentom.
- Refundowane leki miały być tańsze. Widzi pan znaczące różnice?
- Znalazłem taki jeden smaczek. Lek, który staniał z 326 na 325 zł. To jest lek sprowadzany. Przy aprecjacji złotego, w zasadzie wychodzi na to, że podrożał.
- Miało być też dwieście szesnaście nowych leków. Jest jeden.
- I to taki, który nie jest niezbędny. Wygląda na to, że ministerstwo będzie przywracać leki refundowane z zeszłego roku i wrócimy do punktu wyjścia.
- Czemu Arłukowicz nie potrafi wyjść z klinczu, w którym na własne życzenie znalazł się w styczniu?
- W ministerstwie panuje ogromny chaos. Sam Arłukowicz nie może zrobić wszystkiego, a nie ma współpracowników, którzy mogliby mu służyć dobrą radą. Rotacja na stanowisku wiceministra odpowiedzialnego za wdrażanie refundacji jest tak duża, że brakuje ciągłości, a bez niej można oczekiwać jedynie problemów.
Bolesław Piecha
Poseł PiS. Szef Sejmowej Komisji Zdrowia