"Super Express": - Wypływają kolejne taśmy z nagraniami działaczy PO obiecujących pracę w radach nadzorczych państwowych spółek w zamian za odpowiednie głosowanie.
Bogusław Sonik: - Jestem tym zażenowany. I wszyscy demonstracyjnie się oburzają, ale jednocześnie mrugają okiem, że przecież wszyscy tak robią. Nie chciałbym, żeby w partii, którą reprezentuję, dochodziło do takich zachowań.
- Kiedy zakładano Platformę przyszło panu do głowy, że dojdzie do takiej sytuacji, jak w SLD albo AWS? Że PO będzie platformą rozdawania synekur za odpowiednie zachowania?
- PO tworzyła się, odwołując do obywateli i odrzucając model działania AWS i SLD. Zarzucając im, że oparły swoją działalność na klientelizmie, co zakończyło się katastrofą. Cała ta obywatelskość, która miała być podstawą PO, gdzieś się zagubiła...
- Ujawnienie seryjnej dość bezczelnej korupcji politycznej, a także wewnętrzna wojna w PO to początek końca partii?
- Przypomina mi to raczej pierwszy wstrząs, kiedy Donald Tusk zrobił spotkanie klubu w Sejmie i przedstawił nagrania dotyczące posłanki Sawickiej. Przestrzegając, że największym zagrożeniem dla PO jest sama Platforma. Widać znając lepiej życie polityczne i partyjne wiedział, że może to być nieuniknione - i przed tym przestrzegał.
- Może dwie kadencje u władzy to dla polskiej partii za długo? Nie ma szans, by się nie zdemoralizowała?
- Sytuacja, w której działacze partyjni zaczęli się czuć właścicielami Polski, jest chora i trzeba bić na alarm. To niestety plaga i mam nadzieję, że Platforma zdoła się przed tym obronić.
- Ujawnianie kolejnych taśm to sygnał, że Donald Tusk, chcąc wykończyć Schetynę, trafił na twardszego gracza niż Zyta Gilowska czy Jan Rokita?
- Do tej pory rywalami byli solowi gracze, a Schetyna ma partyjne zaplecze. Miał też czas, żeby się do tego przygotować. I walczy. Do tej pory ustępował, schodził z linii ciosu, ale teraz zrozumiał, że plecy ma już przy ścianie.
- Może premier przeliczył się, chcąc wykończyć Schetynę, zamiast akceptować go w partii?
- Trudno powiedzieć, ale może mieć pan rację. Gdyby miało się to skończyć przedterminowymi wyborami? Koncepcja przewodniczącego PO jest jednak taka, że chce mieć jednolitą partię bez żadnych dużych frakcji, żeby bez żadnych problemów nią zarządzać.
- W drugim nagraniu, z udziałem posła Jarosa, zainteresował mnie też spadek jakości działaczy PO...
- To znaczy?
- Członek władz PO z Legnicy mówi, że na kursach przygotowujących do bycia członkiem rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa było "sporo osób, a jeden zdał". Tylko jeden? I to ma być lokalna elita z PO?
- Wie pan, egzaminy są podobno coraz trudniejsze, jak na prawo jazdy (śmiech). Tak naprawdę jest to jednak przykre. Wyrosłem w latach 70. i 80., kiedy swoje życie rodzinne i pracę ryzykowało się dla działalności opozycyjnej. Podejście, w którym ci działacze traktują politykę jako drogę do konfitur, jest mi obce, ale symptomatyczne dla tych czasów.