"Super Express": - Trwa dochodzenie prokuratury w sprawie nadużyć w centrum CeTA we Wrocławiu. Chodzi o kwotę co najmniej pół miliona zł. Podejrzanym jest były dyrektor Robert Gawłowski. Przyjaźni się pan z nim?
Bogdan Zdrojewski: - Nie.
- Przyjaźnią się wasze żony? Spędzały razem wakacje? Krążą takie plotki po Wrocławiu...
- To zdecydowanie nieprawda.
- W takim razie nie umiem wytłumaczyć, dlaczego był pan wobec pana Gawłowskiego na tyle łagodny, że pomimo wykrycia nieprawidłowości przez długi czas nie skierował pan jego sprawy do prokuratury.
- To nieprawda. Decyzję o zgłoszeniu sprawy do prokuratury podjąłem już 9 dni po zakończeniu pierwszej kontroli. Półtora miesiąca po zgłoszeniu nieprawidłowości przez pana Zbigniewa Rybczyńskiego. To było tempo nadzwyczajnie szybkie. Rzadko się zdarza, żeby taka decyzja była podjęta tak szybko i była tak jednoznaczna.
- Decyzja tak. Dlaczego jednak wniosek pojawił się w prokuraturze dopiero wtedy, gdy Zbigniew Rybczyński zaczął upubliczniać sprawę? Czyli po długim czasie?
- To nie tak. Czym innym jest decyzja, a czym innym wniosek. To musiało trwać, musiały być wyjaśnienia osoby podejrzanej o popełnienie określonych czynów zawartych w protokole pokontrolnym.
- Ze strony ministerstwa to się opóźniło, bo dyrektor Gawłowski jakimś cudem dowiedział się, że ma być zwolniony i nagle się rozchorował. To prawda, że poszedł na roczny urlop zdrowotny z pensją grubo ponad 20 tysięcy zł na koszt podatnika? Wciąż jako dyrektor?
- To nie jest możliwe.
- Jak to niemożliwe, skoro poszedł na ten urlop tuż przed zwolnieniem go z pracy i mógł być dyrektorem na chorobowym?
- Niemożliwe, żeby mógł się dowiedzieć o tym, że ma być zwolniony.
- To skąd wiedział? Taki zbieg okoliczności? Może ma pan przeciek w urzędzie?
- Nie wiem skąd. Sprawdzałem, czy ktoś z ministerstwa nie uprzedzał dyrektora i takie informacje są naprawdę dobrze chronione.
- To prawda, że jedna z firm, która zarabiała duże pieniądze w CeTA, była powiązana z dyrektorem Gawłowskim? Były lewe umowy na nieistniejące osoby? Kilkakrotne malowanie tej samej dekoracji za grube kwoty?
- Nie pamiętam wszystkich szczegółów, ale te poważne nieprawidłowości potwierdziła zlecona przeze mnie kontrola i dlatego sprawa jest w prokuraturze.
- Wygląda to tak, że wyrzucono podejrzanego o nadużycia dyrektora Gawłowskiego, bo nie można było go nie wyrzucić. Wyrzucono jednak także Zbigniewa Rybczyńskiego, który wykrył i wykazał skandaliczne nieprawidłowości!
- To absolutnie mylące wrażenie.
- Dlaczego mylące?
- To ustali szczegółowo prokuratura. Ta sprawa dla mnie jest dość prosta i nawet nie chcę jej komentować.
- Przyzna pan, że Zbigniew Rybczyński miał rację, alarmując o nadużyciach, skoro zwolnił pan człowieka, na którego wskazywał?
- Gdybym miał wątpliwości, to nie zarządziłbym kontroli już po pierwszym sygnale od pana Rybczyńskiego. W rekordowym tempie.
- Czyli Zbigniew Rybczyński miał rację?
- W tej kwestii tak.
- Skoro Rybczyński sam żądał kontroli i miał rację, a pan zwolnił także jego... Przecież nie żądałby kontroli samego siebie, wiedząc, że byłyby jakieś nieprawidłowości!
- To jest bardzo dziwna sprawa. Po tym zgłoszeniu nabrałem zaufania do pana Rybczyńskiego. Kolejna kontrola zachwiała jednak moim przekonaniem, że on radził sobie ze wszystkim tak, jak należało.
- W sprawozdaniu po kontroli ministerstwa jako osoby odpowiedzialne za sprawy finansowe wymienieni są szefowie centrum, m.in. pan Gawłowski. Zbigniew Rybczyński nie miał możliwości dokonywania takich nadużyć!
- Nie chcę interpretować ani komentować sprawy, która toczy się w prokuraturze... Niezależnie od dokumentów, które pan widział, są też inne dokumenty pokazujące dyspozycje osób zamawiających, ale także osób nadzorujących wydawanie tych środków. Bez względu na to, jak zasłużony jest pracownik i czy ma Oscara, nie można stosować odrębnych kryteriów. Do dziś nie ma jeszcze pełnych wyjaśnień osób pracujących w CeTA i sprawa może się przeciągnąć.
- A pan będzie już dawno w Brukseli, w ławach europarlamentu?
- Właśnie, ta sugestia, że uciekam do Brukseli, jest dla mnie zdecydowanie oburzająca. Nie zamierzam nigdzie uciekać, nie chcę zmieniać obywatelstwa, nie pojadę ani do USA, ani do Tokio i takie sugestie są absurdalne, niegodne reprezentanta świata kultury. Nadal pozostaję mieszkańcem Wrocławia.
Zobacz: Wiktor Świetlik: Czy Kwaśniewski wyjdzie za Pudziana?