Błażej Hrapkowicz

i

Autor: Akpa Błażej Hrapkowicz

Błażej Hrapkowicz o filmie "Kler": To film głęboko chrześcijański

2018-09-25 5:00

"Rozumiem, że „Kler” wywołuje emocje, bo jak każdy film Wojciecha Smarzowskiego jest dziełem dość radykalnym. Nie zgodziłbym się jednak ze stwierdzeniem, że to film przeciwko katolicyzmowi" - mówi o filmie "Kler" krytyk filmowy, Błażej Hrapkowicz.

„Super Express”: – Widziałeś „Kler” na festiwalu w Gdyni. Czy rzeczywiście to film, który jest elementem szczucia na Kościół katolicki i wiarę chrześcijańską, jak to przedstawia polska prawica?
Błażej Hrapkowicz: – Rozumiem, że „Kler” wywołuje emocje, bo jak każdy film Wojciecha Smarzowskiego jest dziełem dość radykalnym. Nie zgodziłbym się jednak ze stwierdzeniem, że to film przeciwko katolicyzmowi. Sam Smarzowski mówi – i rzeczywiście tak jest – że to nie jest obraz wymierzony w wiarę. To film, który jest ostrą krytyką Kościoła jako instytucji. Oczywiście, jeśli chcemy przyczepić się do „Kleru” i wskazać, że nie pokazuje całej prawdy o Kościele, a skupia się wyłącznie na jego złych stronach, to jest to prawda.
– Ale to też metoda twórcza Smarzowskiego, który w każdym filmie tworzy kalejdoskop patologii. Trudno mieć więc chyba do niego pretensje, że kręci film w swoim stylu.
– To prawda. „Kler” nie jest więc całościowym obrazem Kościoła katolickiego, bo wiadomo, że nie jest to instytucja naznaczona wyłącznie patologiami. To jest jasne. Osobiście jednak nie wymagałbym od artysty tego, by zawsze pokazywał całościowy obraz zjawiska. Artysta ma też prawo wybrać pewien aspekt jakiegoś tematu i pokazać go w taki sposób, w jaki to widzi, i skupić się na tym, co dla niego najbardziej bolesne. Takim twórcą jest właśnie Wojciech Smarzowski i taka jest jego metoda twórcza: chce, byśmy na własnej skórze poczuli ból, cierpienie, krzywdę.
– W wypadku „Kleru” odczuwamy jakąś empatię wobec księży?
– Jak najbardziej. Nie wszyscy księża w „Klerze” są postaciami demonicznymi. I tu warto zwrócić uwagę na czysto artystyczną wartość tego filmu.
– No właśnie, jak ona wypada? Wiele bowiem się mówi, że to film ważniejszy społecznie niż czysto artystycznie.
– To moim zdaniem dobre kino, bo i Smarzowski ma rzemiosło filmowe w małym palcu. Oczywiście ma też słabość do grubej kreski i są takie momenty w tym filmie, kiedy ona jest zbyt gruba. Jednak poza tymi momentami, kiedy ulega przesadzie, potrafił zrobić film głęboko ludzki i – uwaga – głęboko chrześcijański.
– Chrześcijański? To w kontekście debaty o tym filmie dość nieoczywiste stwierdzenie.
– Owszem, „Kler” jest antykościelny, ale jednocześnie sposób, w jaki budowane są postacie bohaterów, odwołuje się do fundamentalnych kategorii chrześcijańskich: sumienia, odkupienia. To bardzo świadomy zabieg Smarzowskiego, który wyraźnie oddziela Kościół jako instytucję od chrześcijaństwa jako systemu moralnego i etycznego. „Kler” momentami jest wręcz moralitetem. Połączenie tych dwóch porządków: antykościelnego i moralnego jest bardzo ciekawe i świetnie w tym filmie się sprawdza. Smarzowski każe nam spojrzeć na swoich bohaterów jako na ludzi i odczuwać wobec nich empatię. To dla mnie fundament tego filmu.
– Wracając do wymiaru społecznego tego filmu: prawica, którą ten film strasznie oburza, zapomina chyba o tym, że im bardziej go krytykuje, im bardziej chce ograniczyć jego wyświetlanie, tym więcej osób zechce go zobaczyć.
– Oczywiście, każdy ma prawo do oburzenia jakimś filmem i ja to oburzenie w przypadku „Kleru” rozumiem. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ono napędza całą machinę promocyjną. Mogę się mylić, ale spodziewam się, że „Kler” będzie ogromnym sukcesem frekwencyjnym. Z kilku względów. Smarzowski to człowiek instytucja w polskim kinie, który ma swoją widownię. Do tego film podejmuje temat Kościoła katolickiego, który budzi w naszym spolaryzowanym społeczeństwie skrajne emocje. No i wreszcie próby cenzurowania tego filmu sprawiają, że ma posmak owocu zakazanego, co zawsze przyciąga ludzi do kina.
Rozmawiał Tomasz Walczak