Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji budżetu na 2024 r., zakładający, że maksymalny poziom deficytu wzrośnie ze 184 mld zł do 240,3 mld zł; nie przewidziano zmian po stronie wydatkowej. W rządowym komunikacie wskazano, że sytuacja makroekonomiczna wpływa negatywnie na prognozowane dochody budżetu w tym roku. - Mówiliśmy wielokrotnie, że ten rząd koalicji 13 grudnia nie potrafi rządzić. Mamy do czynienia z +dziurą Tuska+ wynoszącą już ponad 50 mld zł - powiedział szef klubu PiS Mariusz Błaszczak na środowej konferencji prasowej. Według niego, podniesienie deficytu to "droga prowadząca do katastrofy". - To droga prowadząca do tego, żeby po przyszłorocznych wyborach prezydenckich (...) doszło do cięć wydatków. Wtedy Donald Tusk powie, że to UE go zmusiła, bo procedura nadmiernego deficytu wymusza na nim takie działania - powiedział Błaszczak. Dodał ponadto, że okazało się, iż rząd "nie podtrzymał w negocjacjach (z UE - PAP) wyłączenia wydatków na obronność z procedury nadmiernego deficytu. - To bardzo poważny błąd, który niesie z sobą bardzo poważne konsekwencje związane z bezpieczeństwem naszego kraju - powiedział szef klubu PiS.
Morawiecki ocenia rząd Tuska
Mateusz Morawiecki stwierdził natomiast, że "wrócił kryzys w podatkach", mamy załamanie w dochodach od podatków od dużych korporacji międzynarodowych, a także od państwowych spółek. Wpływa to - dodał - na brak środków na programy, które koalicja rządząca zapowiadała. Wymienił tu m.in. wprowadzenie kwoty wolnej od podatku w wysokości 60 tys. zł i program akademiki za złotówkę. Dodał, że spadają wpływy z VAT. B. premier zaznaczył ponadto, że jeśli doliczyć szacowany na przyszły rok deficyt, to "w dwa lata dług państwa urośnie grubo ponad 0,5 bln zł". Według niego, mamy też załamanie, jeśli chodzi o inwestycje, a także, że rynki finansowe są zaniepokojone stanem finansów Polski.