Według jednego z liderów Lewicy Platforma Obywatelska nie chciała rozmawiać ws.ratyfikacji Funduszu Odbudowy. - PO nie była zainteresowana wspólną dyskusją na temat Krajowego Planu Odbudowy. Złożyła przez internet swoje propozycje na jednym slajdzie. To jest niepoważne i siłą rzeczy nie mogło być inaczej potraktowane - mówi Biedroń i tłumaczy, że porozumienie w tej sprawie z PiS, nie oznacza żadnej innej formy współpracy.
Kamila Biedrzycka: Jest panu niewygodnie w związku z tym, że politycy PiS zarzucają obecnie Lewicę falą komplementów?
Robert Biedroń: Na pewno ostatnią rzeczą, której bym się spodziewał, to są pochwały od Jarosława Kaczyńskiego (...) przypomnę, że jeśli chodzi o Fundusz Odbudowy, to dzięki Lewicy, naszemu uporowi i determinacji, ludzie dostaną pieniądze na rozwój swoich przedsiębiorstw, szpitale powiatowe będą mogły przetrwać i powstaną mieszkania dla młodych ludzi. Dzięki Lewicy politycy przestali się zajmować sami sobą i walić się po głowach, a zrobili w końcu coś dobrego dla Polek i Polaków.
- Wymienia pan jednym tchem rzeczy, które obiecał wam PiS. Na jakiej podstawie pan ufa partii rządzącej?
- Nie ufam za grosz.
- Pamięta pan obietnicę 100 tys. mieszkań? Dlaczego tym razem miałoby się udać?
- Ponieważ to są środki unijne, zabezpieczone mechanizmem, którego nie było w przypadku „Mieszkania Plus” czy wielu innych głupich i nieudanych inwestycji PiS. Mówię to jako członek komisji budżetowej, który nad tym budżetem pracował. Wielkim grzechem byłoby dzisiaj tych pieniędzy nie wziąć.
- Pan jest jednym z liderów, którzy zdecydowali, że Lewica usiądzie z PiS do stołu. Rozumiem więc, że jest pan pewny, że te środki zostaną wydane w sposób uczciwy i transparentny?
- Tego czy uczciwie, nie wiemy. Ale są mechanizmy kontrolne. Po to Polska ma umowę z Unią, żeby te pieniądze uczciwie wydać. To m.in. ja dostawałem cięgi od PiS za negocjowanie formuły „pieniądze za praworządność”. Jeśli jakiekolwiek euro zostanie zmarnotrawione czy źle wydane, to kurek z pieniędzmi jest automatycznie zakręcany.
- Kto podjął ostateczną decyzję o tym, że przystępujecie do rozmów z PiS?
- Niestety nie serce, a rozum. Był konflikt między sercem a rozumem i serce podpowiadało żeby nie rozmawiać, ale rozum mówił odwrotnie. Jeśli na szali ważyły się losy przyszłości, bezpieczeństwa i jakości życia Polaków, to ja zawsze będę wybierał inwestowanie w ludzi. Lewica próbuje odbudowywać wiarygodność opozycji. A cała procedura była bardzo transparentna. Rozpoczęliśmy ją 11 marca konsultacjami z samorządami, organizacjami pozarządowymi, przedsiębiorcami i związkami zawodowymi. Ich uwagi przekazaliśmy rządzącym na piśmie, jako jedyny klub parlamentarny.
- Partnerzy z opozycji byli zaskoczeni.
- Bo oni zajmowali się sami sobą, zamiast załatwiać pieniądze dla ludzi (…) PO nie skorzystała z szansy i zostawiła puste pole Kaczyńskiemu.
- Byliście u Borysa Budki i powiedzieliście „chodź z nami”, a on odpowiedział „nie”?
- Platforma nie była zainteresowana wspólną dyskusją na temat Krajowego Planu Odbudowy. Złożyła przez internet swoje propozycje na jednym slajdzie. To jest niepoważne i siłą rzeczy nie mogło być inaczej potraktowane.
- A argumenty o tym, że nie rozmawia się z ludźmi, którzy siłą tłumili strajki kobiet czy o tym, że prezydent Duda mówił, że LGBT to nie ludzie do pana nie przemawiają?
- Pełna racja. Tylko, że nieodpowiedzialne byłoby nie siadanie do stołu i nie załatwianie spraw dla ludzi.
- Prezes PiS był pod ścianą, może można było załatwić więcej, chociażby w kwestii praw kobiet.
- KPO nie dotyczy praw kobiet (…) sądzi pani, że Jarosław Kaczyński rozmawiałby na temat np. równości małżeńskiej?
- Nie wiem, bo państwo nie spróbowali. To prawda, że Aleksander Kwaśniewski był patronem tych rozmów z PiS?
- W tej sprawie mieliśmy spotkania z panem prezydentem i miał takie stanowisko, że trzeba walczyć o pieniądze dla Polek i Polaków i zrobić wszystko, żeby do Polski trafiło ich jak najwięcej. Cieszę się z jego rozsądku, także w tej sprawie.