Przez cały czas bunt tli się nie tylko w największych miastach, lecz także na prowincji. Docierają do nas doniesienia, że pacyfikacje dotarły na białoruską wieś, gdzie niezadowolenie również się objawia. Próby strajku, które mają polityczne tło, podejmują kolejne zakłady pracy, w tym perły w koronie białoruskiej gospodarki, takie mińskie zakłady samochodowe BiełAZ, znane z produkcji największych ciężarówek świata.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Białoruś bez happy endu - pisze o protestach przeciw Łukaszence Tomasz Walczak
Tak torturuje Łukaszenka. Dramatyczne relacje z białoruskich więzień
To, co jednak rzuca się w oczy w białoruskim lecie wolności, to rola kobiet. To kobiety ze Swiatłaną Cichanouską i wspierającymi ją Weraniką Capkałą oraz Marią Kalesnikową na czele okazały się twarzą społecznego buntu przeciwko władzy w czasie kampanii wyborczej. To w nich niezadowoleni Białorusini znaleźli symbol zmian, których pragną. Kiedy karnawał nadziei się skończył i zaczął się czas pacyfikacji społecznych nastrojów, to kobiety znów dają sygnał do protestu.
We wtorek wydawało się, że reżim rozpędził protesty i będą one wygasać W środę przybrały one nowy wymiar: łańcuchów solidarności. Ubrane na biało Białorusinki ustawiały się, by zamanifestować swoje wsparcie dla zatrzymanych i represjonowanych. Zaczęło się w Mińsku, by dotrzeć do wielu innych miejsc kraju. Taki łańcuch pojawił się nawet w jednym z białoruskich agromiasteczek. Ich pokojowy protest robił wrażenie, a milicja i OMON, mimo swojej brutalności, nie chcą pałować kobiet. Kiedy się pojawiają, kobiety się rozchodzą.
Rola kobiet w protestach jest symboliczna w bardzo patriarchalnym społeczeństwie, w których zaburzona na korzyść kobiet jest równowaga płci. I to one na swoich barkach niosą spójność targanego licznymi problemami społeczeństwa, które bez ich tytanicznego wysiłku dawno by się rozpadło. Są cichymi bohaterkami Białorusi – jak się okazuje – nie tylko na co dzień.