Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Białoruś bez happy endu - pisze o protestach przeciw Łukaszence Tomasz Walczak

2020-08-12 9:48

Rewolucji nie będzie. Łukaszenka utrzyma się u władzy, a swoje zwycięstwo nad zbuntowanymi Białorusinami uczci niespotykanymi do tej pory represjami. Cały aparat bezpieczeństwa działa na pełnych obrotach, by ukarać odbierających mu legitymację do rządzenia obywateli i zmusić do posłuszeństwa. Łukaszenka jest osłabiony jak nigdy, a nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż ranny zwierz. Dokąd to wszystko zaprowadzi Białoruś?

Na happy end w tej historii nie ma, niestety, szans. Rozumieją to sami Białorusini, ale gotowi są pokazać swoje nieposłuszeństwo. Jak nie teraz, to kiedy? Za daleko to zaszło, żeby po prostu sobie odpuścić – można od nich usłyszeć. Protestują, bo nie chcą wyjeżdżać z Białorusi. Tu chcą żyć i mieć szanse na godne życie. Uważają, że niewiele mają już do stracenia. Chcą, by kraj się zmienił, ale szans większych na to nie ma.

Z pustego i Łukaszenka nie naleje. Zapóźniona i niewydolna gospodarka, do której reformowania nie ma ochoty i środków, nie jest w stanie odpowiedzieć na rosnące ambicje Białorusinów. Jego dalsze rządy oznaczają stagnację i rosnącą frustrację. I opór, którego nie wybije ludziom z głowy nawet zmiażdżenie obecnego buntu, bo on będzie się nadal tlił i od czasu do czasu wybuchał. Wielu wieszczy zbliżający się koniec reżimu i on pewnie nastąpi. Łukaszenka Białorusią nie będzie rządził dożywotnio, chyba że odejdzie z tego padołu łez nagle.

Upadek jego rządów nie oznacza jednak, że Białoruś będzie mogła iść własną drogą. Gdzieś w Moskwie lub nawet w Mińsku jest już ktoś, kogo Kreml będzie chciał uczynić panem i władcą Białorusi. Rosja zrobi wszystko, by utrzymać kontrolę nad tym krajem, bo jest dla niej nie tylko politycznie i militarnie, ale też ideologicznie zbyt ważny. Jest też uzależniona od Rosji gospodarczo. Nie tylko jest ona rynkiem zbytu dla wielu branż białoruskiej gospodarki, ale też wiele firm jest w rękach rosyjskich. Na Białorusi stacjonują rosyjscy żołnierze, więc ewentualnych „zielonych ludzików” nie trzeba będzie przemycać przez granicę, gdyby nagle sytuacja wymknęła się Rosji spod kontroli.

W przewidywalnej przyszłości utrata wpływów Rosji nie grozi. Brutalna prawda jest taka, że szansą dla Białorusi, by iść własną drogą, będzie tylko kolejna wielka smuta w Moskwie. A te nie zdarzają się tam zbyt często.