Super Express: Wie pan co we wtorek wydarzyło się na posiedzeniu rządu, że tak ważna, gwarantująca Polsce ogromne środki unijne ustawa, nie została przyjęta?
Marcin Horała: Szczerze mówiąc nie wiem. Nie uczestniczę w posiedzeniach rządu, ale przyjęło się, że projekty przyjmuje się na nich nie przez głosowanie, ale przez konsensus czy aklamację. Nie jest niczym nadzwyczajnym, że jakiś projekt, do którego ktoś zgłosił zastrzeżenie wraca, np. do ministerstwa, i jest jeszcze jakoś poprawiany, uzupełniany i wraca na kolejne posiedzenie.
- Tylko że kwestia unijnego budżetu i Funduszu Odbudowy to nie jest „jakaś ustawa”. To rzecz, dzięki której podniesiemy się po epidemii koronawirusa. Jeden – z jak twierdził premier Morawiecki – jeden z największych sukcesów w relacjach Polski z Unią Europejską.
- Jeżeli projekt jest bardzo ważny, to tym ważniejsze żeby był dobrze dopracowany… To są kwestie robocze i nie jest niczym nadzwyczajnym, że projekty nie są uchwalane przez Radę Ministrów za pierwszym podejściem.
- Ale w tej kwestii Solidarna Polska zdania raczej nie zmieni. Pamięta pan, że padały nawet słowa o zdradzie narodowej.
- Jeśli kompromis nie będzie zawarty, to ostatecznie nie będzie można tej sprawy ciągnąć w nieskończoność. Wtedy pewnie odbędzie się głosowanie wśród ministrów i ten projekt przejdzie. Po prostu. Nie jestem entuzjastą tej postawy Solidarnej Polski, to jest takie naciąganie pewnej granicy i postawy lojalnego koalicjanta. Ale nie jest to przekroczenie tej granicy, takie zagrywki w koalicjach się zdarzały i niestety będą się zdarzać. To taka taktyka, żeby w sprawach, które są szczególnie ważne i emocjonalnie rezonujące w twardej części elektoratu Zjednoczonej Prawicy Solidarna Polska próbuje pokazać, że gdyby to od niej zależało, to wszystko byłoby w Europie przegłosowane tak jak ona sobie życzy. Wiemy, że nie byłoby, ale koledzy mają na siebie taki pomysł narracyjny. Mrugają oczkiem do elektoratu.
PRZECZYTAJ TEŻ:
Lockdown nie zabija koronawirusa. Czy to już początek trzeciej fali epidemii?
Kosiniak POGRĄŻY Gowina? Prezes PSL zdradza szczegóły współpracy
- Ziobro buduje swoją pozycję wewnątrz koalicji czy raczej próbuje poszerzyć nie największe poparcie, którym cieszy się jego partia?
- Myślę, że o to dokładnie chodzi. Solidarna Polska to wyraźnie mniejszościowy partner koalicyjny. W wyborach startowała po prostu z list PiS. Jestem przekonany, że wielu wyborców, którzy głosowali na polityków Solidarnej Polski nawet nie zdawali sobie sprawy, że oni są z Solidarnej Polski. Głosowali na znane nazwisko będąc w przekonaniu, że głosują na kandydata PiS. A druga część głosów padła na Solidarną Polskę w koalicji z PiS, a nie jako oddzielny byt. Taka mniejszy koalicjant jest w trudnej sytuacji, jakoś musi budować swoją pozycję. Choć pomysł na to, moim zdaniem, nie jest najszczęśliwszy.
- Czyli sugeruje pan, że Solidarna Polska i Zbigniew Ziobro bez PiS nie istnieje.
- Przecież to oczywista sprawa. To było już testowane. Był czas kiedy Solidarna Polska startowała samodzielnie, samodzielnie poddawała się weryfikacji wyborczej, no i – delikatnie mówiąc – nie kończyło się to sukcesem. To jest rzecz jasna i klarowna dla każdego, że koalicja PiS z Solidarną Polską i Porozumieniem nie jest koalicją partnerów równej rangi i równej wagi. Czy nawet zbliżonej wagi. PiS dominuje (…)
Rozmawiała Kamila Biedrzycka