- Nie mam powodów do zmartwień! Jarek sobie świetnie radzi, jest profesjonalistą - wyznaje nam Tadla. Choć na Woronicza plotkowano, że także pozycja Kreta w TVP może być zagrożona, jego ukochana jest przekonana, że zmiana władzy mu nie zaszkodzi. - Pogoda jest chyba najbardziej obiektywnym z tematów i nie sądzę, żeby coś się w tej materii zmieniło. Tu słońce świeci dla wszystkich bez wyjątku - przekonuje dziennikarka. Jarosław Kret swą przygodę w TVP zaczynał w latach 90. w programie "Teleexpress". Jednak widzowie najlepiej znają go z roli pogodynka, w której występuje już od niemal 14 lat. Kilka lat temu Kret został nawet uhonorowany "Telekamerą" w kategorii najlepszy prezenter pogody.
Związek Tadli i Kreta od początku wywoływał zainteresowanie. Gdy dziennikarka dołączyła do ekipy "Wiadomości", pogodynek szybko zdobył jej względy. Najpierw kryli się ze swoją miłością, ale z czasem zaczęli śmielej pojawiać się razem na salonach. Od dawna mówi się o ich ślubie, jednak dziennikarka wyznała ostatnio, że przez problemy w życiu zawodowym nie ma głowy o tym myśleć. - Poinformowano mnie, że nastał czas na zmiany. Usłyszałam, że wiadomości się zmieniają: programowo i personalnie. Powiedziano mi, że jest nowa koncepcja, do której ja nie pasuję, a ja się z tym zgodziłam. To wszystko nie jest łatwe, choć było spodziewane. Jest mi żal. Jest mi nawet okropnie żal, że musiałam odejść z pracy, którą kocham, którą wykonywałam z wielką pasją, miłością i oddaniem, której poświęciłam ogromną część swojego życia - mówi nam Tadla o zwolnieniu z TVP. Co teraz będzie robiła? - Skupię się na studiach, a później zobaczymy. Na razie, szczerze mówiąc, nie mam pomysłu, co robić dalej - wyznaje nam gwiazda, która kończy studia podyplomowe na kierunku kształcenie głosu i mowy.
Zobacz: Beata Tadla wyznaje: Być w gronie wyrzuconych to zaszczyt