"Super Express": - Widzi pani wielotysięczną demonstrację, na której ludzie krzyczą: "Demokracja! Konstytucja!" i co pani myśli?
Beata Szydło: - Myślę, że jesteśmy wolnym, demokratycznym krajem i to, że ludzie demonstrują, to dowód, że demokracja ma się u nas świetnie. Każdy, kto chce protestować i wyrażać swoje opinie, może to robić.
- Słyszałem głosy, że PiS dzieli, a nie łączy Polaków. Jak to jest? Bo ja bym powiedział, że pani bardziej łączy, a Jarosław Kaczyński bardziej dzieli.
- Kaczyński i Szydło realizują program PiS, do którego zobowiązali nas wyborcy w demokratycznych wyborach. Natomiast Polska niewątpliwie potrzebuje jedności i budowania wspólnoty. Oczywiście, są tacy, którym się to nie podoba. Wolą protestować i negować wszystko, zanim jeszcze cokolwiek zostało zrobione. Krytyczne głosy wobec naszego rządu słyszałam już, zanim dostałam misję tworzenia rządu. Co do wspólnoty - często słyszę od zwykłych Polaków, że chcieliby ją budować. Mówią, że są zmęczeni ciągłymi sporami politycznymi. To jednak zależy od wszystkich. Musi być współpraca i rządu, i opozycji. Zaproponowałam choćby konsensus w sprawie Trybunału. Zaprosiłam przedstawicieli opozycji, by o nim rozmawiać.
- I wyszli.
- Nie chcą porozumienia. Nie zniechęcam się jednak. W Polsce potrzebny jest spokój i budowanie wspólnoty. I zrobimy wszystko, żeby tak było. Nawet wbrew tym, którzy tego nie chcą.
- Telewizja narodowa jest teraz lepsza? Jest reżimowa czy nie? Ogląda pani?
- Czasami mi się to udaje. Ale rzadko. Po prostu nie mam czasu.
- Rządzi Jacek Kurski. Twardą ręką.
- Zmiany, które wprowadziliśmy w mediach publicznych, to dopiero początek. Ta zmiana, która już jest - i słyszę to od ludzi, którzy niekoniecznie są zwolennikami PiS - została doceniona. Telewizja Polska jest teraz bardziej obiektywna, i mówią to ludzie o różnych poglądach.
- Chyba nie wszyscy by się zgodzili.
- Ci, którzy chcą być obiektywni i nie kierują się wyłącznie poglądem politycznym oraz nie uznają, że cokolwiek robi rząd PiS, to jest to na pewno złe, doceniają zmiany. Z kolei nie mam wpływu na tych, którzy uznają, że telewizja publiczna z czasów poprzedniej władzy, kiedy przekaz był zupełnie tendencyjny, była dobra. Mnie interesują głosy obywateli, którzy wieczorem siadają, by obejrzeć "Wiadomości" i dowiedzieć się, co się w Polsce i na świecie dzieje w sposób rzetelny.
- Co dalej z mediami publicznymi?
- Kolejnym etapem będzie zbudowanie ich silnej pozycji. Przede wszystkich chcemy je dofinansować, bo dziś największym problemem jest trudna sytuacja finansowa. Był kiedyś taki premier, który zachęcał, żeby nie płacić abonamentu. Ta wypowiedź Donalda Tuska była symbolem, jak do mediów publicznych podchodziła poprzednia ekipa. Po dofinansowaniu będą mogły realizować misję zapisaną w ustawie.
- Przejdźmy do tego, co jest najciekawsze.
- 500+.
- Właśnie. Kiedy? Czytałem, że nawet w październiku. Nie tak się umawialiśmy.
- Ja słowa dotrzymuję. 500 zł będzie wypłacane zgodnie z harmonogramem, który przyjęliśmy.
- To znaczy kwiecień.
- W przyszłym tygodniu przyjmiemy projekt i trafi do Sejmu. Jesteśmy po konsultacjach społecznych, uzgodnieniach międzyresortowych. Wiele będzie też zależało od samorządu.
- Właśnie. Samorządy mogą stanąć okoniem.
- Chcemy się tym sukcesem, którym jest program Rodzina 500+, podzielić z samorządami. To one będą bezpośrednio realizować ten program. Wierzę głęboko w samorządowców i w to, że żaden z nich nie będzie się kierował złą wolą polityczną. Mam nadzieję, że będą widzieć dobro swoich obywateli, a nie zechcą sabotować ten program.
- Ale wiele samorządów jest w rękach PO. Mogą chcieć to zrobić.
- Samorządy należą do obywateli i tym powinny się ich władze kierować. Przeznaczamy pieniądze na obsługę tego programu, bo to zadanie zlecone, nie będzie tak, jak to się zdarzało poprzednio, że na samorządy nakładano nowe obowiązki, ale nie szły za tym pieniądze. Wszystko jest tu przygotowane.
- Udało się pani w Parlamencie Europejskim. Nie będzie rezolucji w sprawie Polski, ale w lutym przyjeżdża do nas Komisja Wenecka, która sprawdzi stan naszej demokracji. Może się okazać, że ta rezolucja jeszcze będzie.
- Komisja Wenecka przyjeżdża do Polski, by sprawdzić jedną ustawę, która budzi wątpliwości niektórych środowisk - czyli ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. Tylko to będzie przedmiotem jej prac. Chciałabym też wyjaśnić, czym jest ta instytucja. To eksperci, prawnicy, którzy sprawdzają, czy zmiany wprowadzane przez poszczególne państwa są zgodne ze standardami. My jesteśmy spokojni. Eksperci dostaną materiały, wyjaśnienia. Komisja Wenecka kończy pracę, wydając opinię, podając swoje sugestie.
- Parlament Europejski zajmie się sprawą Niemiec i dziennikarzami, którzy przemilczeli sprawę gwałtów w Kolonii. Niemcy pouczają nas, a sami mają kłopoty z demokracją?
- Unia Europejska przeżywa dziś poważny kryzys instytucjonalny. Nie bardzo potrafi sobie poradzić z tym, czym mają się zajmować europarlament, Komisja i inne ciała. Jest dużo problemów związanych z imigrantami. Przy tej kwestii popełniono wiele błędów...
- Popełniła jedna osoba - kanclerz Merkel.
- Wszyscy się na to zgodzili, w tym niestety poprzedni polski rząd. My, będąc w opozycji, mówiliśmy, że przyjmowanie tej liczby imigrantów bez zagwarantowania odpowiednich warunków jest błędem. Mówię to bez satysfakcji, ale czas pokazał, że mieliśmy rację. Trzeba rozwiązać problem uchodźców poza granicami UE. Chcemy uczestniczyć w programie, który Unia realizuje z Turcją, by to w tym kraju wzięto na siebie ciężar utrzymywania uchodźców. Przeznaczamy też środki na pomoc w Syrii. Jest jeszcze ten realny problem imigrantów, którzy już są w Europie, a którego wagę pokazały wydarzenia w Kolonii.
-Szwecja powiedziała, że będzie wyrzucać.
- Każde państwo musi się troszczyć przede wszystkim o własnych obywateli. Kiedy imigranci zagrażają bezpieczeństwu mieszkańców, państwa europejskie się budzą.
- Będziemy przyjmować imigrantów?
- Państwo polskie za poprzedniego rządu zobowiązało się do pewnych rzeczy. Obecny rząd uznaje wypełnienie tych zobowiązań, ale stawiamy warunki. Chcemy mieć wpływ na to, kto przyjeżdża. Wnikliwie to kontrolujemy. W tej chwili wyraziliśmy gotowość do przyjęcia 100 osób, a do końca roku 400 osób. Podstawowym kryterium jest bezpieczeństwo Polaków.
- Co z liczbą 10 tysięcy imigrantów, których mieliśmy przyjąć w najbliższych latach?
- Myślę, że te kwoty przyjęte przez naszych poprzedników będą ulegały weryfikacji. Sam pan powiedział, że Szwedzi mają wątpliwości, Duńczycy...
- Zmieniając temat, dlaczego pani chce Polakom zakazać robienia zakupów w niedziele? Ja bardzo to lubię...
- Pan lubi, inni też, ale proszę pamiętać o tych pracownikach supermarketów, którzy siedzą np. za kasami kilkanaście godzin dziennie i nie mają tego szczęścia, żeby móc spędzić te godziny ze swoją rodziną. Projekt ustawy o podatku od sieci handlowych jest obecnie kierowany do konsultacji. Czekamy na uwagi. Ja uważam, że niedziela powinna być wolna, dla rodziny. I stwórzmy taką szansę.
- Jeden z ekspertów OPZZ stwierdził, że zakaz handlu w niedziele może oznaczać utratę pracy dla 50-70 tysięcy osób.
- Te wyliczenia nie wyglądają wiarygodnie. Traktuję to jako głos w dyskusji.
- A nie można tego połączyć i powiedzieć, że jeżeli kasjerka chce pracować i więcej zarobić, to może to robić? Dać jej wybór?
- Być może to dobra droga, ale tego typu postulat musi być kierowany do pracodawców. Chcemy opodatkować wielkie sieci handlowe podatkiem od obrotu.
- Żeby nie mogli uciec od podatku?
- Polskie sieci handlowe będą mogły mieć dzięki temu równe szanse w konkurowaniu z wielkimi sieciami. Do tego polskie rodzinne, małe firmy, które dziś nie mają żadnej szansy konkurowania z wielkimi, będą miały też równe szanse.
- Co z argumentem, że zapłacą za to klienci? To już się stało. Bank PKO BP już podwyższył opłaty. Nawet pojawiły się głosy polityków PiS, żeby zwolnić szefa PKO BP.
- Po pierwsze, nie chcę dyskutować o prezesie PKO BP. Po drugie, na początku każdego roku banki przysyłają klientom tabelki z aktualnymi stawkami różnych opłat. Jedne rosną, inne tanieją. Tu mamy do czynienia z podwyżką jednej opłaty, która nie ma żadnego związku z podatkiem bankowym. Najczęściej groźby, że podatek bankowy albo od sieci handlowych uderzy w klientów słyszę ze strony liberałów, którzy deklarują głęboką wiarę w "niewidzialną rękę rynku". Ja tak głębokiej wiary nie mam, ale wierzę, że wolna konkurencja powoduje, że przerzucanie kosztów na klienta będzie nieopłacalne. I nie przesadzajmy, ten podatek nie jest aż tak duży! Sektor finansowy w najcięższych kryzysowych czasach uzyskiwał 15-16 mld zł zysku rocznie i nie odprowadzał od tego proporcjonalnego podatku! Choć wszyscy Polacy i inni przedsiębiorcy musieli. Banki cieszyły się sytuacją, w której ludzie, nie mając pieniędzy, musieli brać kolejne kredyty. Pamiętajmy, że takie podatki są w wielu krajach Europy i nie słyszy się tam takich obaw.
- Zmieniając temat... Nie podoba mi się sytuacja, w której policja wkracza do internauty za niemądry filmik o prezydencie.
- Też mi się to nie podoba. Byłam zdumiona, że ktoś chciał to zrobić.
- To kto rządzi w naszym kraju, pani premier? Poseł Jakubiak mówił, że prezydent jest prezydentem, premier premierem, ale wszystko koordynuje pan Kaczyński...
- Ja jestem premierem i wiceprezesem PiS, a prezes Kaczyński kieruje PiS. Rząd jest zbudowany przez PiS, zatem prezes i wiceprezes partii mogą się spotykać i pracować nad tym, żeby realizować program, z którym szliśmy do wyborów. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, naprawdę. Wolę już mówić o tym internaucie. Absurdalne oskarżenie internauty to też dowód na to, że trzeba wprowadzić pewne zmiany.
- Nie będzie tego artykułu w kodeksie, o ochronie prezydenta?
- Prezydenta trzeba chronić zawsze, trzeba jednak mieć wyczucie, co mu tak naprawdę zagraża, a co nie.
- Na koniec pytanie, którego będę się całe życie wstydził, ale co tam. Ile ma pani broszek i gdzie je pani kupuje? Dobiera je pani zgodnie z nastrojem?
- Czego tu się wstydzić?! Te broszki robią furorę. Nie zdradzę całej kuchni. Nigdy ich nie liczyłam. Dostaję je jednak od różnych ludzi, są przesyłane do kancelarii, polscy jubilerzy zwrócili się do mnie, bym promowała ich produkty. Możemy tak żartować, ale np. nie mamy polskiej marki samochodu...
- Możemy mieć. Syrenkę. Albo warszawę.
- To wtedy premier polskiego rządu będzie jeździł syrenką albo warszawą (śmiech). Musimy dbać o polskie marki i budować markę Polski. Nasza następna rozmowa może być o naszych świetnych programach rozwojowych. To jest temat, a nie zastępcze tematy jak ten z początku. Rozmawiajmy o gospodarce, a w wolnym, demokratycznym kraju każdy może protestować.
ZOBACZ: Czym jeździ Beata Szydło: pani premier jest wożona Mercedesem Klasy S