List 9-letniej Julii do pani premier, w którym dziewczynka apelowała o 500 zł także na pierwsze dziecko, doczekał się odpowiedzi. Beata Szydło odpisała dziecku, że 500 zł to są "pieniądze dla polskich rodzin, z których mają skorzystać po to, żeby żyło się im lepiej, żeby dzieci miały szansę na dobre wykształcenie, żeby niczego dzieciom nie brakowało, ale też chcemy, żeby w Polsce rodziło się więcej dzieci". Premier zaprosiła dziewczynkę ze Śląska do siebie do Warszawy. Jest też druga możliwość - to pani premier pojedzie do Mikołowa odwiedzić rodzinę Julii. Tymczasem w sieci pojawiają się wątpliwości, czy list rzeczywiście pisało 9-letnie dziecko, czy raczej 29-letnia osoba, w dodatku zwolenniczka KOD-u! - Charakter pisma wskazuje na rękę dziecka, ale 9-letnie dziecko nie jest raczej zainteresowane projektami ustaw. List pisany był najprawdopodobniej pod redakcją osoby dorosłej - ocenia biegły sądowy grafolog Krzysztof Bartoszyński. - List jest zredagowany przez osobę dorosłą, która zna zasady korespondencji urzędowej: mamy ładnie umieszczoną datę, wypośrodkowany tytuł. Piszący ma świadomość, że zwraca się do ważnej osoby, jest zgłoszenie nieprawidłowości, pytanie, dlaczego podjęto taką decyzje, i podsumowanie. I na koniec ten zapis: "do wiadomości"! To nie jest list od dziecka, ale od osoby znającej styl pism urzędowych - ocenia biegły grafolog.
Zobacz: Beata Szydło odpisala 9-latce. Zobacz, co było w liście