"Super Express": - Na ile sprawy takie jak zatrzymania sędziów na gorącym uczynku na kradzieży czy afera korupcyjna w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie szkodzą środowisku sędziowskiemu?
Barbara Piwnik: - Mnie, jako sędziemu z wieloletnią praktyką, przykro o tym mówić. Ale w przypadkach takich, gdzie popełnienie przestępstwa przez sędziego jest udokumentowane, oczekiwałabym reakcji środowiska, która skłaniałaby takiego sędziego do złożenia urzędu. Myślę, że to byłby właściwy sygnał, który dowodziłby, że takie zachowania nie będą tolerowane. Nie dotyczy to oczywiście sfery orzecznictwa, gdzie sprawa jest już delikatna, jest możliwość odwołania, drugiej instancji. Ale jeżeli mamy do czynienia z ewidentnym przestępstwem, należy działać szybko.
- Przedstawiciele środowiska sędziowskiego często jednak mówią, że mamy do czynienia z nagonką, oni bronią niezawisłości sądów, padła też nieszczęsna wypowiedź o tym, że sędziowie są najwyższą kastą.
- Wypowiedź nieszczęsna, niestety takich nieszczęsnych wypowiedzi padło wiele. Natomiast dla mnie niezawisłość łączy się nierozerwalnie wyłącznie z salą rozpraw, decyzjami, które podejmuję jako sędzia. Trzeba posiadać odpowiednie cechy charakteru, znajomość prawa i zasad regulujących wykonywanie zawodu. Albo się jest w stanie psychicznie sprostać temu, by nikt z zewnątrz nie wpływał na orzeczenia sędziego, albo należy zrezygnować z zawodu. Tocząca się dziś dyskusja o tym, jakie miałyby być gwarancje niezawisłości sędziowskiej, zabija tę prawdziwą niezależność i niezawisłość, którą każdy sędzia powinien mieć w sobie.
- Ostatnio doszło do kuriozalnej sytuacji. Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa pan Waldemar Żurek żalił się, że czuje się zagrożony. Jednak gdy prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu, niektóre media określiły to jako. nękanie.
- Ja nękana byłam na rozmaite sposoby. Sama nigdy jednak nie twierdziłam, że czuję się zagrożona. Zazwyczaj powiadamiała mnie o tym policja. Jeżeli ktoś w jakichś sytuacjach dnia codziennego upatruje zagrożenia z racji wykonywanego zawodu, to powinien sam sobie odpowiedzieć na pytanie: czy to jest zawód dla mnie, czy jestem w stanie psychicznie wytrzymać różne, czasem faktycznie groźne sytuacje. Bo w tym zawodzie mogą one się zdarzyć. A jeśli jest już sytuacja zagrożenia, to od tego są organa ścigania - i one powinny działać tak, by sędzia wiedział, że może spokojnie pracować dalej.
- Jeśli chodzi o sędziego Żurka media ujawniły, że sąd przed laty zasądził mu alimenty w wysokości 500 złotych miesięcznie, co w przypadku osoby dobrze sytuowanej jest raczej dziwne. Teraz natomiast sędzia miał zażądać zwrotu tychże alimentów od swoich córek. Czy tego typu prywatne historie nie szkodzą etosowi zawodu sędziego?
- Może to jest brutalne, ale uważam, że nie ma obowiązku bycia sędzią. Mam świadomość, że tym samym narażam się sporej części środowiska. Sędzia musi mieć jednak wieloletnią perspektywę wykonywania zawodu, także w kontekście swoich prywatnych zachowań. Bo to jest tak, że oceniamy innych, wydajemy wyrok. Musimy spojrzeć na osądzonego człowieka w kontekście przyszłych pięciu, dziesięciu, dwudziestu pięciu lat, skazać czasem na dożywocie. Jeżeli więc sami oceniamy i osądzamy innych, musimy także mieć umiejętność oceny własnych działań, decyzji, zachowań. Jeżeli wybieram sobie ten zawód, to z wszelkimi konsekwencjami jeśli chodzi o życie osobiste. Chodzi na przykład o to, że w pewnych miejscach nie bywam, na pewne znajomości nie jestem narażona. Mogło się zdarzyć, że ktoś nieodpowiedni, na przykład późniejszy przestępca, chodził z nami do szkoły. Jak się zostaje sędzią, należy tego typu znajomości eliminować. Narzucamy sobie pewne ograniczenia. Musimy mieć wobec siebie wymagania. To ja dokonuję wyboru w świecie, w jakim żyję. Jak mi to nie odpowiada, zawsze mogę złożyć urząd.