Posłanka Prawa i Sprawiedliwości Barnadeta Krynicka zasłynęła m.in. reakcją na pożar katedry Notre Dame. "Takie skutki przynosi chora laicyzacja" - pisała na Twitterze. Wcześniej atakowała rodziców osób niepełnosprawnych protestujących w Sejmie. - Jako matka dziecka niepełnosprawnego, osoby dorosłej, może to będzie brutalne, znalazłabym paragraf na tych rodziców, którzy przetrzymują swoje dzieci w Sejmie w takich warunkach niegodnych - stwierdziła. - To jest nieludzkie i niegodne, że rodzice przetrzymują swoje dorosłe dzieci. Nie wierzę w to, że te dzieci dobrowolnie chciały przyjść - szokowała posłanka PiS. Tym razem Krynicka upokorzyła Bartosza Arłukowicza. Zrobiła to po tym, gdy europoseł PO wezwał Beatę Szydło.
CZYTAJ TEŻ: Rzucili się na Szydło! Koleżanka jak lwica stanęła w jej obronie
ZOBACZ TAKŻE: Nagrała się rozmowa Szydło z kumplem! Wielka AFERA i UBAW po pachy
Krynicka rzuciła się do obrony byłej szefowej rządu. "Pani Premier Beata Szydło! Jeśli już Pani ochłonęła, po trudnym czasie, mam propozycję. Pojedźmy razem do Jeleniej albo Zielonej Góry. Albo do Wierzbna. Nie Pani limuzyną. Pociągiem albo autobusem. Pogadajmy z ludźmi. Nie ze spółek. Z ludźmi na rynku. To jak? Wchodzi Pani?" - zaczepiał Szydło Arłukowicz. Krynicka postanowiła poniżyć adwersarza. - Tupetu chłystkowi nie brakuje.. Gość, który krytykował reformę Kopacz, później sprzedał się za ministerialny stołek i sam ją realizował ma zerową wiarygodność. I absolutnie żadnych możliwości proponowania spotkań przyzwoitym ludziom - przekonywała, nawiązując do przeszłości Arłukowicza w SLD.