Jest pewien kłopot, kiedy widzimy szefów policji prowadzonych przez urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do restauracji należącej do posła partii, która sprawuje nadzór na tym resortem. Naprawdę trudno mi uwierzyć w zapewnienia rzecznika policji, że oficerowie nie wiedzieli, gdzie będą się bawić. Być może pojedynczy komendanci nie zdawali sobie sprawy, dokąd są zapraszani, ale organizatorzy całego spotkania musieli wiedzieć, że będą gośćmi polityka Platformy. Budzi to podejrzenia o drugie dno sprawy - czy przypadkiem pan poseł Gut-Mostowy, właściciel przybytku, nie ukrywa czegoś przy okazji. Rodzą się też pytania o standardy w MSW za czasów ministra Cichockiego i o resort, który powinien być poza wszelkimi podejrzeniami, pada cień wątpliwości o przekraczanie zasad etycznych. Martwi też, że wszystko to odbywało się w czasie, gdy w Sanoku trwała akcja policji. Zamiast nadzorować i wspierać funkcjonariuszy, szefowie pozostawili ich samych sobie.
Poseł Solidarnej Polski