"Super Express": - Zgodnie z ekspertyzą krakowskich analityków słowa o położeniu samolotu, które padły na chwilę przed katastrofą, wypowiedział nie gen. Błasik, lecz drugi pilot mjr Grzywna. "Nie dysponujemy opinią, która mówiłaby, że generał Błasik przebywał w kabinie" - powiedział płk Szeląg na konferencji prokuratorów. To podważa ustalenia raportów MAK i komisji Millera?
Antoni Macierewicz: - Te raporty sporządzone zostały pod presją polityczną mającą na celu wskazanie, że to polscy piloci doprowadzili do katastrofy. Tezę tę forsowali nie tylko Rosjanie, ale także większość mediów i wielu przedstawicieli rządu Tuska, w tym płk Klich - jedyny polski akredytowany przy MAK.
- Tezę tę opierają Rosjanie na tym, że znaleźli zwłoki gen. Błasika właśnie w szczątkach kokpitu.
- Jak dotąd nie przedstawili na to żadnego dowodu. Tak jak i nie przedstawili żadnego dowodu na to, że skrzydło samolotu złamała brzoza. To tylko gołosłowne stwierdzenia motywowane politycznym zamówieniem. Chodziło o odsunięcie podejrzeń od prawdziwych sprawców - czyli od Rosjan.
- Jak nowe doniesienia wpłyną na obraz katastrofy? Obecność generała w kokpicie wskazywana była jako tylko jedna z przyczyn.
- Nowe ustalenia czynią niewiarygodną tezę o naciskach ze strony gen. Błasika i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na której zbudowana jest antypolska wersja o chaosie i niekompetencji, które miały spowodować błędne jakoby decyzje pilotów. Chodzi - przede wszystkim - o zarzut posługiwania się radiowysokościomierzem pokazującym wysokość od powierzchni gruntu zamiast wysokościomierzem barycznym mierzącym wysokość od pasa lotniska. To miało zmylić pilotów i doprowadzić do tragedii. Było jednak inaczej - to kpt. Grzywna odczytywał dane z wysokościomierza barycznego (a nie gen. Błasik, jak podaje raport Millera) i to on we właściwym momencie poinformował, że samolot znajduje się 100 m powyżej pasa lotniska. Wówczas kpt. Protasiuk wydał komendę "odchodzimy". Piloci nie popełnili błędu i nie próbowali lądować. Przyczyną tragedii było "działanie osób trzecich".
- To wystarczający powód, by podejmować dochodzenie na nowo? Nie wystarczy, by prokuratura wojskowa wzięła nowe informacje pod uwagę?
- Prokuratura pod kierownictwem gen. K. Parulskiego nie jest zdolna do prowadzenia tego śledztwa. Świadczy o tym wyłączenie ze sprawy m.in. prok. Pasionka i cała tragifarsa związana z płk. Przybyłem. Śledztwo musi przejąć prokuratura cywilna. Trzeba też natychmiast powołać nową komisję państwową i jednocześnie zwrócić się do organów międzynarodowych o ekspertów i o powołanie komisji międzynarodowej.
- Bądźmy realistami. To byłby precedens, gdyby po dwóch oficjalnych raportach - polskim i rosyjskim - robiono nowe dochodzenie.
- Nie. To byłoby wycofanie się z błędów i podjęcie uczciwego badania. Precedensem zaś - i to na skalę światową - jest to, że rząd Tuska oddał wszystkie narzędzia i możliwości rozstrzygania o przyczynach katastrofy w ręce Rosji. Precedensem jest także to, że do dziś Polska nie dysponuje ani wrakiem, ani czarnymi skrzynkami, ani innymi kluczowymi dowodami, jak np. telefon satelitarny. A rząd premiera Tuska nie podejmuje żadnych działań, by je odzyskać.
Antoni Macierewicz
Poseł PiS, szef zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy