Znicz, świeczka

i

Autor: Shutterstock Mia Nesti Baka nie żyje

Nie żyje dziennikarka Newsweeka. Słowa jej męża chwytają za serce

2021-09-09 20:41

Dziennikarka Anna Szulc z redakcji polskiego Newsweeka nie żyje. O śmieci poinformowała jej redakcyjna koleżanka za pośrednictwem portalu newsweek.pl. - Dotarła do nas dziś bardzo smutna wiadomość. Nie żyje nasza redakcyjna koleżanka, nasza przyjaciółka Ania Szulc. Zmarła nad ranem w swoim domu w Krakowie. Mimo godzinnej reanimacji nie udało się jej uratować - napisała Renata Kim.

Anna Szulc nie żyje. Dziennikarka zmarła po godzinnej reanimacji

Smutną wiadomość potwierdził mąż dziennikarki. - Dziś rano zmarła moja ukochana żona - poinformował na Facebooku pan Paweł Rucki. - Wszyscy wiecie, jak cudowną była osobą-życzliwą światu, zaangażowaną w pomaganie innym, błyskotliwie inteligentną. Była wspaniałą matką i żoną - Nie wyobrażamy sobie z Antkiem życia bez Niej. O terminie pogrzebu zawiadomię później. Proszę Was o modlitwę za jej duszę - napisał mąż dziennikarki. \

Anna Szulc w swojej pracy skupiała się na tematyce społecznej. Szczególnie interesowała ją kwestia seksualności człowieka. W 2010 roku Szulc została laureatką nagrody Grand Press w kategorii reportaż. W 2007 roku otrzymała Europejską Nagrodę Dziennikarską.Była autorką dwóch książek: "Stacja Kraków" i ""Krakowscy Czarodzieje".

Dziennikarka Newsweeka nie żyje. Pożegnalny wpis od kolegów redakcji

Pożegnalny wpis zamieszczono na stronie internetowej Newsweeka. Poniżej publikujemy go w całości.

Jesteśmy tym wstrząśnięci, nie możemy sobie poradzić z tą straszliwą informacją. Bo Ania to było samo życie. Wielka energia, wieczny uśmiech i tysiące pytań, które musiała zaraz, natychmiast zadać. I tysiąc pomysłów, którymi musiała się podzielić, nie czekając ani chwili. Także pomysłów na teksty, które chciała napisać, do których już, teraz, chciała zbierać materiały.

Ania miała ogromny talent dziennikarski, z gatunku takich, które zdarzają się raz na wiele lat. Uwielbiała rozmawiać z ludźmi, potrafiła namówić ich na trudne zwierzenia. I pisała potem takie teksty, że czytając je czasem płakaliśmy ze wzruszenia, czasem śmialiśmy się, a najczęściej nie mogliśmy wyjść ze zdziwienia, że można z niepozornego – wydawałoby się – tematu zrobić przepiękną opowieść o ludziach. O ich dramatach i zwycięstwach, o ich pasjach i grzechach, a także o skrywanych żądzach. Bo Ania nade wszystko lubiła pisać o ludzkiej seksualności i wszystkim, co z nią związane. Zadawała swoim bohaterom takie pytania, które my, jej redakcyjni koledzy, wstydziliśmy się zadać. Robiła to w naszym imieniu, dla czytelników, którzy uwielbiali jej teksty. Nadal je uwielbiają.

Ania zawsze była też gotowa do pomocy. Wystarczyło zadzwonić i o coś zapytać, a ona rzucała swój tekst, swoje sprawy, by szukać jakiegoś potrzebnego numeru albo bohatera.

Wiedzieliśmy, że miała kilka lat temu trudniejszy okres, odeszła wtedy z redakcji. Ale wróciła, z jeszcze większą niż dawniej energią. I znowu pisała teksty, przy których śmialiśmy się i płakaliśmy.

Naprawdę nie wiemy, jak sobie bez niej poradzimy. Była jedyna w swoim rodzaju.

Aniu, nasza przyjaciółko, spoczywaj w spokoju.

***

CZYTAJ TEŻ:

>>>Wiesław Gołas nie żyje. Ostanie informacje ze szpitala

>>>Zuzia i Kinga powiesiły się na wierzbie. Dziewczynki umarły z miłości?