- Nigdy nie zabiegałam o miejsce na liście, o konkretną listę. Wyrażałam jedynie ewentualną gotowość do startowania w wyborach – tak Anna Moskwa skomentowała w Radiu Zet brak swojego nazwiska na listach PiS w wyborach do Sejmu. Jak nieoficjalnie się mówiło, minister środowiska miała startować z Radomia, jednak jedynką w tym okręgu został Marek Suski. Miała to być sprawka jej politycznych konkurentów. Na radomskiej liście PiS znalazło się natomiast miejsce dla Roberta Bąkiewicza. Minister pytana o doniesienia, jakoby jej zniknięcie z list PiS jest związane z rzekomą krytyką sprzed lat pod adresem Lecha Kaczyńskiego, jasno określiła swoje stanowisko. — Polityka i działania, które realizuję to wprost realizacja wizji śp. prof. Lecha Kaczyńskiego.
Moskwa: "Nawet przypalana żelazem, nie powiem"
- Jesteśmy drużyną, a polityka to gra zespołowa. Trener drużyny prowadzi nas regularnie od 8 lat do wielu zwycięstw. Każdy ma swoją rolę. Są ministrowie, posłowie, samorządowcy – komentuje minister klimatu i środowiska. Na pytanie prowadzącego program, czy nie jest jej żal, że nie znajdzie się na listach swojej partii, Moskwa stwierdziła: - Na liście radomskiej jest 18 kandydatów, a wybory są demokratyczne i każdy ma prawo wybrać swojego kandydata. - Wierzę, że znajdą się tacy, którzy zechcą zagłosować na pana Bąkiewicza, albo na innego kandydata – podsumowała. Nie chciała też zdradzić kulisów rozmów wewnątrz partii na temat ostatecznego kształtu list wyborczych. - Nawet przypalana żelazem – nie będę ujawniać wewnętrznych rozmów, za pomocą mediów – oświadczyła minister.
Anna Moskwa: "Gdyby Suski był kobietą..."
Dopytywana przez prowadzącego rozmowę dziennikarza, na kogo zagłosuje w wyborach, Anna Moskwa odpowiedziała, że będzie to lista PiS, a konkretnie młoda kandydatka z tej listy. — Zawsze głosuję na kobietę, kiedy jest to możliwe — zadeklarowała. Pytana o to, dlaczego nie zagłosuje na Marka Suskiego, czyli lidera radomskiej listy PiS, odpowiedziała: - Gdyby był kobietą – pewnie bym na niego zagłosowała.