- „Super Express”: - We wtorek Adrian Zandberg z partii Razem wspólnie z kilkoma organizacjami zapowiedział budowę lewicowego bloku w kontrze do PO-PiS. Jest pani patronką tego porozumienia?
- Anna Grodzka: - Jeżeli chodzi o patronat, to moja rola jest nieco przesadzona.
- Bez przesady ze skromnością! Adrian Zandberg zwrócił się jednak do pani o podpis pod porozumieniem.
- Dlatego, że w ramach stowarzyszenia "Społeczeństwo FAIR" prowadzę projekt który ma na celu budowanie merytorycznego porozumienia pomiędzy rożnymi odcieniami lewicy, aby je konsolidować. Trzeba szukać wspólnej płaszczyzny pomiędzy rożnymi organizacjami. Dzięki temu istnieje możliwość zbudowania jednolitego programu politycznego.
- Czyli wraca pani?
- Absolutnie nie mam jeszcze osobistych planów politycznych. W sensie dosłownym.
- Jednak to co pani zrobiła, to działalność polityczna.
- Owszem.
- Jakie były kulisy rozmów z panem Zandbergiem?
- Pani redaktor pyta o pana Adriana, a nie tylko niego chodzi.
- Nie chodziło o osobiste zachęty pana Zandberga?
- Patrzyłam szerzej na możliwości takiej koalicji. Zwróciłam się m.in. do partii Razem o to, aby ludzie, którzy zaangażowali się w lewicowe partie i ruchy społeczne wzięli udział w moim przedsięwzięciu, czyli „Społeczeństwo Fair”.
- To niejedyna ostatnio próba zawiązania koalicji wyborczej. Do koalicji z Platformą Obywatelską weszła Nowoczesna, która chyba teraz żałuje, a także Barbara Nowacka. Jej z kolei zarzucono, że sprzedała się Schetynie w zamian za miejsce w parlamencie lub europarlamencie.
- Absolutnie nie użyłabym stwierdzenia, że Basia się sprzedała lub kogoś zdradziła swoim ruchem… W momencie, gdy postanowiła dołączyć do Koalicji Obywatelskiej napisałam komentarz, który zatytułowałam „Basiu, popełniłaś błąd”.
- Wiedziała pani, że Barbara Nowacka zamierza ten błąd popełnić?
- Dowiedziałam się o tym dwa dni wcześniej. Uważam, że to duża szkoda dla lewicy.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie sądzę, aby Basi udało się wiele zdziałać w KO, z Platformą. Większe pole manewru miała wcześniej i nadal ma na lewicy.
- Skoro mówimy o polityce, jest w niej bieżący temat. Opinia publiczna żyje tematem wysokich pensji „asystentek” prezesa NBP Adama Glapińskiego. Wiele komentarzy dotyczy kompetencji wspomnianych pań, ich wizerunku. Prezes NBP Adam Glapiński stwierdził na dzisiejszej konferencji, że to „stalking” i seksizm.
- Przyznam szczerze, że nie spotkałam się z opinią dotyczącą seksizmu. Moim zdaniem w całym zamieszaniu chodzi o to, że społeczeństwo nie zgadza się na tak wysokie pensje dla pań pracujących w NBP. Te płace są szokujące dla Polaków. Zresztą NBP nie jest jedynym miejscem, gdzie władza PiS w sposób szczególny doposaża swoich ludzi.