Cała historia sięga grudnia 2007 r. To wtedy Grodzka, jeszcze jako Krzysztof Bęgowski, dowiedziała się, że jest adoptowanym dzieckiem. Zauważyła to w dokumentach, które kompletowała do zmiany płci. Postanowiła odszukać swoją biologiczną mamę. Wyjechała na Podlasie, gdzie mieszka pani Maria.
- Bałam się spotkania z mamą, ale byłam przy tym podekscytowana i ciekawa. Maria miała 19 lat, jak mnie urodziła. Dlatego na krótko przed spotkaniem z nią kupiłam jej 19 róż . To był 21 grudnia 2007 r. Odnalazłam ją tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Było w tym wiele magii. Kiedy się spotkałyśmy, przytuliłyśmy się i podziękowałam jej za to, że dała mi życie. Miałyśmy łzy w oczach i wtulone w siebie ocierałyśmy je jeszcze długo. Nic nie mówiłyśmy - opowiada Anna Grodzka.
Przeczytaj też: Pawłowicz znów OSTRO! Grodzka to szampon i odżywka w jednym!
Posłanka Twojego Ruchu nie nosi w sobie żadnej urazy do mamy, że ta ją oddała po urodzeniu. - Nie miałam i nie mam złych emocji z tym związanych. Rozumiałam, że wtedy z nieślubnym dzieckiem na wsi moja mama byłaby potępiona. Obecnie jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, bardzo się kochamy i wspieramy - dodaje Grodzka. Z odnalezienia dziecka cieszy się też jej mama. - Najważniejsze dziś jest to, że Ania mnie odnalazła. Jest moim największym skarbem - mówi nam pani Maria. Wspomina, że była zszokowana, gdy usłyszała, że jej syn chce zmienić płeć. - Jednak dziś wiem, że tak czuła i teraz jest najważniejsze to, że Ania jest w końcu sobą - podsumowuje.