Andrzej Zybertowicz: Środowiska prawicy zadowala trwanie

2014-06-10 4:00

Prof. Zybertowicz: - Młodzi w partiach są trybikami, nie zmieniają ich.

"Super Express": - Na Kongresie Polska Wielki Projekt powiedział pan, że prawica ma kłopot ze zrozumieniem, że skuteczność wymaga nie tylko misji, ale i gry politycznej. Przecież Jarosław Kaczyński jest uważany za jednego z lepszych graczy minionych 25 lat.

Prof. Andrzej Zybertowicz: - To prawda. Badania pokazują jednak, że elektorat PiS różni się od innych elektoratów tym, że ogniskuje się przede wszystkim wokół wartości. Spore części tego elektoratu nie rozumieją gry politycznej. Gdy tylko przywódca podejmuje grę, to część elektoratu wysyła sygnały zaniepokojenia.

- Hasło "zdrady na prawicy".

- Tak. To problem dojrzewania elektoratu.

- To ten sam problem, z jakim odbierano pański alfabet w tygodniku "wSieci"? Napisał pan o prezesie Kaczyńskim "liczba jego wad przekracza ludzkie wyobrażenie". Część prawicy się obraziła za złamanie frontu w wyborach.

- Tak? Z punktu widzenia badacza kultury zastanawiam się, czy tęsknoty za bliskim mi konserwatywnym porządkiem nie powinniśmy umiejętnie godzić z pewną "nieznośną lekkością postmodernistycznej chwili". Zapewne bez tego nie sposób Polski unowocześnić.

- Rozmawiał pan już po tym sporze z prezesem Kaczyńskim?

- Tak.

- Na kongresie stwierdził pan jednak: "Widzę po naszej stronie zadowalanie się utrzymywaniem na powierzchni". PiS zadowala samo to, że istnieje, choć rządzi Platforma?

- Nie komentowałem PiS, ale oddolne projekty środowisk prawicowych. Nie dostrzegłem w nich potencjau ekspansji. Powody są głębsze. Niech pan zwróci uwagę na młodych. Powiedzmy do "40".

- Też zadowala ich trwanie?

- Tak. Zarówno w sferze gospodarki, zatrudnienia, jak i działalności obywatelskiej. Jakaś praca, wiązanie końca z końcem, dotacja, podczepienie się pod jakiś projekt... To bardzo często są pożyteczne rzeczy! Nie mają jednak potencjału przerodzenia się w nowe jakości. I bez talentów organizacyjnych konsolidujących te projekty nie nastąpi przeważenie szali w grze politycznej.

- Widzi pan te talenty wśród młodych polityków PiS? Czy ich także zadowala trwanie, a niekoniecznie zwycięstwo? Mają zapisaną w sobie porażkę?

- Trzeba się zastanowić, jak w Polsce wygląda matryca rekrutacji młodych ludzi do polityki? Poprzez młodzieżówki partyjne i klientelistyczne sieci okrzepłych już graczy, poprzez załapywanie się... Ci, którzy się pojawiają, płynnie socjalizują się ze starymi i istniejącymi regułami gry. Partie rekrutują jak korporacje - biorą kogoś, kto staje się trybikiem, a nie po to, by odmienić oblicze korporacji. Nie ma mechanizmu wchodzenia do polityki całych środowisk młodego pokolenia zdolnych do wniesienia nowej jakości.

- PiS zoligarchizowało się tak, że nie rozszerzy się już na nowych młodych?

- To nietrafne określenie. Chociaż PiS ma ograniczony potencjał wyzwalania i wchłaniania energii społecznej, to jego siłą jest zakotwiczenie w tradycji naszego narodu. Będąc zdefiniowane jako partia dążąca do pozyskania dużej liczby głosów, nie ma jednak procedur zakorzeniania się w środowiskach i zmiany Polski od dołu.

- To co PiS jest w stanie zmienić?

- Jest w stanie zdobyć władzę i reformować państwo. Nie jest jednak jeszcze zorganizowane tak, by odmieniać Polskę w środowiskach lokalnych.

- Uruchomienie woli reform wymagałoby nie tylko większości, ale zapewne większości przełamującej weto prezydenta Komorowskiego.

- Dlatego ważne są inicjatywy, które nazwałem "Archipelagiem Polskości". Gdyby PiS przejął władze na fali poważnego rozczarowania PO, to prezydent przy presji społecznej będzie miał znacznie mniejsze pole manewru niż w atmosferze pobłażliwości ze strony mediów i elit. Prezydent Komorowski ma wysokie notowania wtedy, gdy nie musi podejmować trudnych decyzji. A jeśli sytuacja w Europie i w Polsce będzie wymagała śmiałych decyzji?

- To będzie współpracował z PiS?

- Wtedy może się okazać, że Komorowskiego czeka to, co Jaruzelskiego. Może nie wytrzymać ciśnienia społecznych oczekiwań i sam ustąpi.

- Na razie nie ma powodu. PiS co prawda jako jedyne może wygrać z PO, ale wciąż zazwyczaj z akcentem na "może" niż "wygrać".

- Platforma umiejętnie łączy politykę wizerunkową z kilkoma sprawami - np. wypychaniem potencjału buntu na emigrację. Platforma kupuje też spokój społeczny w tych grupach, które posiadają potencjał buntu i mogą go zorganizować. Do kogo ostatnio jeździł Donald Tusk?

- Do górników.

- To grupa, która ma potencjał i zdolność organizacji tego buntu. Premier Tusk nie pojedzie do wykluczonych, bo oni PO nie zagrożą, nie zorganizują się.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail