"Super Express": - Czy wprowadzone przez PiS zmiany są odwracalne?
Andrzej Stankiewicz: - Każdy system da się odwrócić. PiS jest tu najlepszym przykładem, że można zmiany przeprowadzić, łamiąc konstytucję lub twórczo ją interpretując. Jak ma się Trybunał Konstytucyjny, to każda zmiana jest możliwa. Część zmian, które przeprowadza PiS, jak reforma edukacji czy zmiana wieku emerytalnego, jest tak naprawdę odwróceniem reform, które miały być wprowadzane przez lata. Można zmienić wszystko.
- Pytanie jednak, czy jeśli PiS straci kiedyś władzę, to następcy nie będą chcieli wykorzystać mechanizmów stworzonych przez dobrą zmianę dla swoich celów...
- Wszystko zależy od tego, kiedy PiS straci władzę, w jakich okolicznościach, i kluczowe jest pytanie, kto wygra. W obecnej sytuacji ja nie widzę konkurenta dla PiS w opozycji, choć to się może zmienić. Gdyby jednak wygrał obóz liberalny - Lubnauer, Schetyna, Petru - skupią się na tym, by korzystając z mechanizmów stworzonych przez PiS, ścigać PiS-owców. Można spodziewać się, że w odpowiedzi na komisję weryfikacyjną w sprawie weryfikacji będzie komisja w sprawie SKOK-ów, że będą Trybunały Stanu dla Szydło i Kaczyńskiego. Jednak szkoły już nie zmienią, bo ludzie kolejnej reformy nie zniosą. Nie ruszą 500 plus, bo to jest rzecz nietykalna. Trybunał Konstytucyjny zostanie zapewne rozpędzony. Na poziomie politycznym będą rozliczenia. Nie będzie ich na poziomie zmian dotyczących Polaków bezpośrednio. A więc zmiany w socjalu są zmianami na wiele lat.
- A sprawa sądów, prokuratury?
- Tu wszystko zmieni się o tyle, że nowa władza wykorzysta zmiany PiS dla swoich celów. Oczywiście może być tak, że nieco osłabi - w celach wizerunkowych - kontrolę nad sądami. Jednak przypomnę, że PO, gdy rządziła, także na różne sposoby starała się zwiększać swoje wpływy na sądy i Trybunał Konstytucyjny. Jeżeli wygra PO, szeroko rozumiany obóz liberalny, to korzystając z tego, że PiS jechał po bandzie, zrobi to samo. Przejmie bez skrupułów Trybunał Konstytucyjny, KRS, na sto procent media publiczne. Dlatego krytykując PiS, mówiłem zawsze, że PiS nie myśli, co będzie po nim. W perspektywie lat dziesięciu może się okazać, że każda kolejna ekipa będzie wykorzystywać te rozwiązania, by zawłaszczyć państwo dla siebie i tępić opozycję. By zamiast procedur była sytuacja, że wygrany w wyborach bierze wszystko za twarz. A przecież w demokracji nie o to chodzi.