"Super Express": - Od trzech tygodni obserwujemy teatr zapowiedzi i ogłaszania decyzji personalnych w rządzie.
Andrzej Stankiewicz: - To ma podtrzymać zainteresowanie opinii publicznej i pokazać, kto podejmuje decyzje. Sprawa Gowina jest dziwna. Byłby to pierwszy przypadek odwołania w PO kogokolwiek za poglądy. Przecież Tusk je znał, gdy powoływał go na stanowisko.
- Ale los Gowina jest i tak przesądzony?
- Odejdzie na wiosnę lub w lecie. Między nim a Tuskiem jest wzajemna niechęć, prowadzi do blokowania ministerialnych projektów, np. dotyczących deregulacji. Minister sprawiedliwości w rządach PO to gorący fotel.
- Myśli pan o ministrze Ćwiąkalskim?
- Również o Czumie i Kwiatkowskim. Wszyscy byli odwoływani w niejasnych okolicznościach lub za nie swoje winy.
- Co minister mógł powiedzieć premierowi, że ten na razie go zostawił?
- Może się ukorzył, ucałował sygnet. Ale może jest inny powód. Może Gowin chciał startować w wyborach na szefa PO. Będzie mu trudniej z rządu. Ale to jest medialny spektakl, ja wolałbym rozmawiać o służbie zdrowia.
- Może niedługo premier zapowie ogłoszenie decyzji w sprawie odwołania ministra zdrowia?
- Nie sądzę. Minister Arłukowicz ma jedną ważną z punktu widzenia premiera cechę - nie fika.
Andrzej Stankiewicz
Publicysta "Wprost"