"Super Express": - Waldemar Pawlak coraz śmielej ustawia się na kontrze do propozycji emerytalnych Donalda Tuska. W co gra przewodniczący PSL?
Andrzej Morozowski: - W to, co zawsze - jak w każdej koalicji, którą tworzył, chce wyjść na swoje. Kiedy dla rządu zaczynają się schody, trzeba pokazać, że tak naprawdę jest się w opozycji do rządu, utrzymując, oczywiście, rządowe posady.
- Na razie szef ludowców pręży muskuły, ale ostatecznie może poprzeć pomysły premiera?
- Taki scenariusz jest niewykluczony. Nie mniej premier nie dostanie poparcia PSL za darmo. Być może ustąpi Pawlakowi w innych ustawach, szczególnie tych dotyczących polityki społecznej.
- Trwając przy swoim stanowisku Pawlak może przeszarżować i doprowadzić do rozpadu koalicji?
- Na razie walka buldogów odbywa się pod dywanem i co jakiś czas wyłania się spod niego krwawiąca łapa czy odgryziony ogon. Trudno jednak w tym momencie wyrokować, czy ta walka doprowadzi do rozpadu koalicji. Mam wrażenie, że dzieje się w niej coś nowego, ale na razie jest to na tyle niejasne, że trudno jednoznacznie stwierdzić, co takiego.
- Pawlak zdaje sobie sprawę, że dając się wygryźć Tuskowi z koalicji, może stracić dla terenu państwowe etaty, a dla siebie poparcie regionalnych struktur PSL?
- Myślę, że tę flankę ma zabezpieczoną. Proszę pamiętać, że ludzie PSL są w większości obsadzeni na niewysokich stanowiskach drabiny urzędniczej i jest ich tak dużo, że nawet całej kadencji nie wystarczy, aby ich wyciąć. Miller robił to dwa lata, a i tak nie do końca mu się to udało.
- Tuskowi wystarczy cierpliwości do Pawlaka?
- Premier ma do niego sporą cierpliwość, a poza tym bardzo zręcznie go rozgrywa. Co i raz wyciąga kartę Palikota, który popiera propozycje rządu. Nie zapominajmy też o Millerze, który może do emerytur ręki nie przyłoży, ale w innych sprawach może być wsparciem dla premiera. Jest więc czym straszyć Pawlaka.
- Tusk może potraktować konszachty z Palikotem jako ostatnią deskę ratunku dla swoich pomysłów, jeśli PSL jednak nie odpuści?
- Palikot zawsze jest jakimś wyjściem, choć oczywiście nie da Tuskowi nic za darmo. Być może premier będzie musiał zdobyć się na jakiś polityczny gest w kwestiach światopoglądowych, jak choćby zdjęcie krzyża z sali sejmowej. Chociaż najbardziej prawdopodobne wydaje się, że Tusk traktuje Palikota jako element swojej gry z Pawlakiem. Chce pokazać szefowi ludowców jego miejsce w szeregu, a nie wchodzić w trwałe układy z Palikotem. Ten nie jest do końca przewidywalny i kiedy poczułby, że koalicja z PO go zżera, mógłby zdecydować się na jakiś nieoczekiwany ruch. Tusk na pewno by tego nie chciał.
Andrzej Morozowski
Publicysta TVN24