"Super Express": - Zdziwił się pan zatrzymaniem generała Gromosława Cz.?
Andrzej Milczanowski: - Oczywiście, że się zdziwiłem.
- Zna pan Gromosława Cz. Jeśli stawiane mu zarzuty potwierdzą się, będzie pan w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie: "Po co mu to było"?
- Panie redaktorze, coś panu powiem. Mieszkamy w cywilizowanym kraju europejskim, w którym obowiązuje jedna podstawowa zasada, a przynajmniej mam nadzieję, że obowiązuje, tzn. zasada domniemania niewinności. Polega na tym, że dopóki nie ma prawomocnego wyroku skazującego, to osobę uważa się za niewinną.
- Rozumiem, że pan nie wierzy w te zarzuty?
- Znam pana generała od ponad dwudziestu lat. Był moim bezpośrednim podwładnym, kiedy sprawowałem funkcję szefa UOP. Będąc już szefem MSW nadzorowałem tę instytucję, kiedy on objął nad nią szefostwo. Doskonale wiem, ile zrobił dla państwa polskiego i polskiego wywiadu. Wszyscy znamy jego najsłynniejszą akcję wywiezienia amerykańskich agentów z Iraku w 1990 roku. Chcę wierzyć i wierzę, że pan generał jest niewinny.
- Myśli pan, że CBA zdecydowałoby się na zatrzymanie generała Cz., jeśli nie miałoby odpowiednio mocnych dowodów?
- To, co pan mówi, działa na zasadzie: "co by było, gdyby", a ja nie należę do osób gdybających.
- Konstanty Miodowicz mówi, że jeśli cała ta sprawa okaże się prawdziwa, będzie to świadczyć o tym, iż polskie państwo nie potrafi zagospodarować swoich najlepszych ludzi, którzy muszą szukać zajęcia poza jego strukturami. Zgadza się pan z tą opinią?
- I znowu pan gdyba. Jeszcze raz powtórzę - chcę wierzyć i wierzę, że pan generał jest niewinny.
Andrzej Milczanowski
Były szef UOP i były szef MSW