Andrzej Gwiazda: Nie wezmę odznaczeń od kogoś, kto nie broni honoru Polski

2011-07-14 4:00

Andrzej Gwiazda, współzałożyciel Solidarności, tłumaczy nam, dlaczego nie przyjmie Krzyża Wolności i Solidarności.

"Super Express": - Część byłych opozycjonistów odmawia przyjęcia Krzyża Wolności i Solidarności - odznaczenia przyznawanego na wniosek IPN przez prezydenta. Czemu?

Andrzej Gwiazda: - Trudno mi mówić za innych, ale dla osób, które znam, głównym powodem odmowy jest osoba prezydenta. Nie chcą zwyczajnie odbierać odznaczeń z rąk obecnej głowy państwa.

- W tym gronie znalazł się pan i pana żona. Jakie motywy państwem kierowały?

- Z jednej strony tłumaczymy to tym, że mamy już wiele odznaczeń i nie zamierzamy zbierać ich do kolekcji. Nie ma co jednak ukrywać, że w innych warunkach taka kolekcja bym nam nie przeszkadzała.

- W czym tak naprawdę Bronisław Komorowski przeszkadza państwu w odebraniu tych odznaczeń?

- Moim zdaniem, najważniejszym obowiązkiem prezydenta jest dbanie o honor wszystkich Polaków i naszego kraju. A można powiedzieć, że obecny prezydent z tego obowiązku się nie wywiązuje.

- Jakie działania prezydenta uważa pan za plamę na honorze Polski?

- Najważniejszym zarzutem są jego działania w związku z katastrofą smoleńską. Brak reakcji prezydenta na stek kłamstw, które od piętnastu miesięcy nas zalewają. Możemy obwiniać premiera, że zaprzedał sprawę polską, ale prezydent z chwilą objęcia swojego urzędu mógł to wszystko zmienić.

- Pojawiły się też opinie innych osób, które odmówiły przyjęcia odznaczenia z rąk człowieka zapraszającego na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego gen. Jaruzelskiego. Dla pana to też ważna sprawa?

- Oczywiście, bardzo ważna. Jednak w hierarchii powodów jest trochę niżej. Jeśli chodzi o wachlarz zarzutów do prezydenta i całego jego środowiska politycznego, to jest on tak naprawdę na tyle szeroki, że każdy może sobie z niego dowolnie wybierać i będzie to argument wystarczający.

- Ustanowienie Krzyża Wolności i Solidarności to pomysł krakowskich środowisk kombatanckich, a ustawę o nim podpisał jeszcze prezydent Kaczyński. Nie warto wznieść się ponad podziały polityczne i po prostu przyjąć go w imię jedności narodowej?

- Wie pan, ordery i odznaczenia są honorowym uznaniem czyichś zasług i w kategoriach honoru należy moją decyzję odczytywać. Człowiek honoru nie przyjmuje odznaczeń od osoby, która nie dba o honor Polski i Polaków.

- Kiedy osoby związane z przeciwną do pańskiej stroną sceny politycznej oddawali ordery przyznane przez Lecha Kaczyńskiego lub odmawiali ich przyjęcia, prawica grzmiała, że to niepotrzebne robienie polityki. Pan się tych zarzutów nie boi?

- Ależ ja uprawiam politykę. To, że nie mam z tego żadnych pieniędzy, nie oznacza, iż zaangażowanie jest mniejsze, choć o skuteczności trudno mi się wypowiadać.

- Skoro te wszystkie ordery i odznaczenia tak bardzo dzielą Polaków, może lepiej je w ogóle zlikwidować?

- Być może byłoby to najrozsądniejsze wyjście.

- Kiedy już mówimy o podziałach, chciałbym zapytać o to, co mówi nam Jerzy Borowczak - o jego bojkot mszy celebrowanych przez metropolitę gdańskiego. Poseł uważa, że za dużo w homiliach abp. Głódzia polityki. Pan się z tym zgadza?

- Nie znam homilii abp. Głódzia, ale do opinii Jurka Borowczaka mam z góry pewne zastrzeżenia. W Stoczni Gdańskiej należał do ludzi Wałęsy, z którymi, jak pan zapewne wie, niespecjalnie się zgadzam. I akcja odmowy przyjęcia odznaczeń, o której mówiliśmy, też ma związek z tym środowiskiem.

- Poseł Borowczak twierdzi, że arcybiskupowi bliżej do środowiska PiS niż innych partii. Podziela pan tę obserwację?

Trudno mi go komukolwiek przypisać, ale na pewno nie należy do tego nurtu Kościoła, który nie chce, że tak powiem, rozliczyć się z przeszłością.